Do tej pory koncertowy grafik Smolastego był niezwykle napięty. Doprowadziło to do skandalu, o którym mówiła cała Polska. 24 sierpnia artysta - zgodnie z planem - miał pojawić się na scenach w Częstochowie i Nysie (nie po raz pierwszy Smolasty miał zagrać dwa koncerty jednego dnia).
Sęk w tym, że na drugi koncert dotarł z dwugodzinnym opóźnieniem, w dodatku szybko przerwał występ, tłumacząc, że jest wyczerpany z powodu intensywnej trasy koncertowej i nie może śpiewać. Artysta obarczył winą za całą sytuację swojego managera.
Fanom Smolastego nie spodobało się jego zachowanie. Krzyczeli, żeby zszedł ze sceny. Wybuchła afera, której echa nie milkną do dziś.
Smolasty wrócił do koncertowania
Po tygodniowej przerwie Smolasty powrócił na scenę — w sobotę 31 sierpnia wystąpił w Warce i — jak relacjonuje "Fakt" — początkowo nie wspominał o głośnej aferze. W końcu postanowił jednak skomentować ostatnie wydarzenia.
— Ostatnio za dużo gadałem na koncertach, więc teraz zajmę się śpiewaniem — powiedział artysta, cytowany przez "Fakt". Jak czytamy, następnie podziękował fanom za wsparcie, które od nich otrzymał i podkreślił, że zrobi wszystko, żeby "nie zawalić już swojej muzycznej sytuacji".
Przed występem w Warce Smolasty wydał oświadczenie, w którym przyznał się do błędu i stwierdził, że "wszystko bierze na klatę".
S************m sprawę totalnie, zwalając winę na bookera, że boli mnie gardło i nie mogę śpiewać i że jestem w niedyspozycji, wycieńczony. Wiedziałem, na co się piszę, podpisałem świadomie umowę na liczbę koncertów, która i tak nie była jakaś zatrważająca, a siadło mi gardło i zwaliłem winę na gościa, którego nawet nie było na miejscu. To było fatalne z mojej strony. Chciałbym go za to przeprosić publicznie — podkreślił 29-latek.