Jest maszynistą w metrze. Mówi o zwolnieniu z "Klanu"
Julian Peciak ma 23 lata i jest maszynistą w Metrze Warszawskim, gdzie pracuje od 2022 roku. Do tej pory godził zatrudnienie z grą w telenoweli "Klan". Okazuje się, że produkcja z niego zrezygnowała i zastąpiła innym, starszym i dyplomowanym aktorem.
Julian Peciak w rozmowie z portalem o2 mówi o niespodziewanym końcu przygody w "Klanie" oraz przybliża swoją pracę w Metrze Warszawskim.
Maciej Gąsiorowski, o2: Niedawno media poinformowały, że odszedł pan z "Klanu" po 12 latach grania Pawła Lubisza juniora i został zastąpiony innym aktorem (przyp. 26-letni Maciej Kucharski). Co było powodem rezygnacji z telenoweli?
Moje odejście z serialu nie było w zasadzie moją decyzją; to "Klan" postanowił mnie zastąpić. Na tę decyzję nie miałem żadnego wpływu, a dokładny powód pozostaje dla mnie nieznany.
Pracę na planie "Klanu" godził pan z zatrudnieniem w Metrze Warszawskim, gdzie jest pan maszynistą. Jak to się stało, że trafił pan właśnie do podziemnej kolei?
Od zawsze kolej była moją pasją, początkowo celowałem w kolej naziemną, jednak podjąłem decyzję, że swoją przygodę zacznę z koleją podziemną. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości to się zmieni – czas pokaże.
Trudno było pogodzić oba zajęcia, pracę w serialu i w metrze?
Pogodzenie tych zajęć nie było trudne, bardzo często było tak, że w ciągu dnia byłem kilka godzin na planie, a następnie szedłem na nocną zmianę w Metrze Warszawskim.
Czy musiał pan sam opłacić kurs umożliwiający prowadzenie metra?
Nie, przychodząc na kurs do Metra Warszawskiego nic się nie płaci. Każdy może przyjść na taki kurs oczywiście, jeżeli spełnia wymagania, zwłaszcza zdrowotne.
Lepiej pan zarabiał w serialu czy jako maszynista?
Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi, głównie ze względu na to, że pracując na etacie, pracuje się cały miesiąc, a na planie spędzałem średnio 5/6 dni w miesiącu.
Interesuje się pan pociągami. W 2019 roku rozpoczął pan praktykę w PKP Intercity. Czy ma pan uprawnienia na prowadzenie wszystkich rodzajów pociągów?
Aktualnie mam uprawnienia na wszystkie typy składów pasażerskich Metra Warszawskiego. Jeśli chodzi o uprawnienia na kolej naziemną, takich obecnie nie posiadam.
Czy praca w metrze to docelowe pana zajęcie? Może chce pan prowadzić tramwaj lub autobus miejski?
Czy jest to moje docelowe zajęcie? Trudno stwierdzić, na chwilę obecną jest mi dobrze tu, gdzie jestem, wiadomo z tyłu głowy w dalszym ciągu jest kolej naziemna, ale czas pokaże, jak będzie w przyszłości. Jeśli chodzi o prowadzenie tramwajów, to odpadają na pewno, z kolei autobusy też mogłyby być ciekawym pomysłem w przyszłości, nawet jako praca na zlecenie.
Czy pracując w metrze zdarzyły się panu jakieś nieprzyjemne sytuacje związane z pasażerami?
Generalnie maszyniści mają niewielki kontakt z pasażerami. Naszym zadaniem jest sprawna realizacja przejazdów. Owszem, zdarzają się osoby zdenerwowane. Sytuacje konfliktowe, jeśli już są, mają swoje źródło w pośpiechu, z czym wiąże się próba wsiadania po sygnale. Czasami mamy wrażenie, że pasażerowie boją się, że ten pociąg jest ostatni, że nic już więcej nie pojedzie.
Ostatnie pytanie. Ile najszybciej jechał pan metrem? Czy jest jakiś odcinek, gdzie można nadrobić spóźnienie?
Najszybciej udało mi się pojechać 90 km/h, czyli tyle na ile pozwala prędkość konstrukcyjna taboru, jak i samego tunelu. Były to jednak jazdy testowe, na co dzień metro z pasażerami jeździ z maksymalną prędkością do 80 km/h. Na tyle pozwalają przepisy. Trudno mówić o opóźnieniach, jeśli jeździmy co 3-4 minuty i zgodnie z czasem następstwa. Ten odstęp między pociągami jest regulowany przez dyspozytorów, tak żeby zapewnić regularność.
Rozmawiał Maciej Gąsiorowski