Aryna Sabalenka nie ma za sobą najlepszego czasu w karierze. Poza utratą pozycji wiceliderki światowego rankingu WTA przegrywała dwa finały pod rząd w trakcie turnieju na "mączce", a we French Open została wyeliminowana przez 17-letnią Mirrę Andriejewą w ćwierćfinale. Warto dodać, że od zwycięstwa w Australian Open Białorusinka nie triumfowała w żadnej rywalizacji.
Sezon na trawie rozpoczął się dla niej fatalnie. Przed startem zawodów w Berlinie ogłosiła, że nie weźmie udziału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, tłumacząc tę decyzję chęcią zadbania o własne zdrowie. W trakcie wspomnianych zawodów skreczowała już na drugim etapie, a następnie wycofała się z Wimbledonu. Teraz media mówią o jej kolejnych kłopotach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aryna Sabalenka podpadła reżimowi Alaksandra Łukaszenki
Decyzja o wycofaniu się Sabalenki z paryskiej olimpiady mocno nie spodobała się białoruskim władzom. Szef tamtejszej federacji tenisowej, Siergiej Rutenko miał domagać się oficjalnego wytłumaczenia sztabu szkoleniowego tenisistki. Pawieł Łatuszka, były białoruski minister, a obecnie opozycjonista twierdził, że wpływ na taką decyzję 26-latki mógł mieć Alaksander Łukaszenka.
Po rezygnacji z Wimbledonu domysły nabrały na sile, jednak tym razem stało się jasne i nie ulegało wątpliwościom, że mińszczanka mierzy się z dużymi problemami zdrowotnymi. Mimo tego, białoruskie media wywołały kolejną burzę. Lecz na tym historia się nie kończy, ponieważ sportsmenka udostępniła zdjęcie od fryzjera, który... pochodzi z Ukrainy.
Wybrała się do salonu prowadzonego w Londynie przez 38-letniego Siarhieja Zimę, ukraińskiego stylistę i laureata międzynarodowych konkursów, do którego uczęszczają gwiazdy wschodniego sportu. Dziennikarze "Tribuny" twierdzą, że tym samym mocno podpadła reżimowi Alaksandra Łukaszenki, przytaczając historię wspomnianego fryzjera.
Przed rozpoczęciem wojny, którą Rosja toczy na Ukrainie od 24 lutego 2022 roku, wykorzystując terytorium Białorusi, Zima mieszkał i pracował w Kijowie – a wkrótce po rozpoczęciu działań wojennych zgłosił się na ochotnika. Mężczyzna przyznał, że nie bał się już śmierci, ale miał bardzo silną obawę przed wpadnięciem pod okupację – bo na własne oczy widział, że "okrucieństwo Rosjan nie ma granic - czytamy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.