Krystyna Janda była zamężna dwukrotnie. Jej pierwszym mężem był Andrzej Seweryn, choć aktorka nie ukrywała, że to drugi mąż był miłością jej życia. Z Edwardem Kłosińskim spędziła 27 lat i była z nim do ostatnich chwil jego życia. Aktorka, wracając wspomnieniami do tamtego trudnego czasu, przyznała, że jego odejście było dla niej wyjątkowo trudnym doświadczeniem. - To był dla mnie wstrząs, ponieważ mój mąż miał dopiero 65 lat, był w sile wieku. Był rozpędzony w pracy, we wszystkim — powiedziała w "Rachunku sumienia".
W dniu swojej śmierci Kłosiński mówił do niej tylko po niemiecku. - Niemiecki był jego językiem rodzinnym. To znaczy, w tym języku mówiła jego babcia i mówiła Bona — wyjaśniła aktorka. Do dziś ma w pamięci słowa, jakie do niej wówczas wypowiedział.
Spojrzał na mnie i powiedział po niemiecku właśnie: ty sobie dasz radę. Na szczęście znam ten język — zdradziła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krystyna Janda, wspominając śmierć ukochanego, przyznała, że odszedł, kiedy go karmiła, między "jedną a drugą łyżką" zupy. - Nie mogłam w to uwierzyć i pobiegłam do mamy. Powiedziałam: mamo, chyba Edward nie żyje. I wtedy mama przyszła i to już było naprawdę — relacjonowała.
Krystyna Janda szczerze o własnym przemijaniu
Aktorka przyznała, że od śmierci swojego ukochanego codziennie myśli o nieuchronności końca. - Od momentu śmierci mojego męża, od kiedy zobaczyłam na własne oczy, jak to się łatwo umiera. Pomyślałam, że to jest takie przejście, to jest jeden krok przez jakiś strumyk i już nie ma — powiedziała.
Przygotowując się do własnej śmierci, Krystyna Janda spisała nawet testament. Zrobiła to, znajdując wolną chwilę w trakcie długiej podróży samolotem. Kiedy jej ostatnia wola była gotowa, wysyłała zdjęcie dokumentu swojemu synowi.
Aktorka nie ukrywa, że sporą zasługę w jej podejściu do odchodzenia miał sposób, w jaki żegnali się z życiem jej rodzice. - Patrząc na moją matkę, która w wielkiej zgodzie odchodziła, mówiła, że nareszcie, że się uspokoi, że teraz będzie już dobrze, czy mojego ojca, który też tak umarł, jakby pogodzony z tym, że umiera, to myślę sobie, że niech będzie tak, jak będzie — stwierdziła.
Czytaj też: Rutkowski nie mógł przemilczeć. "Tu taka wiocha"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.