Jakiś czas temu Marian Dziędziel usłyszał od lekarzy, że ma raka. Nieco później stało się jasne, że była to błędna diagnoza. Aktor od początku podejrzewał, że medycy mogą się mylić.
Nie przeżyłem tego aż tak strasznie. Ale jakoś dziwnie to przeżywałem. Dziwne dla mnie było to, że ja tego nie przeżywałem właściwie, byłem tak spokojny o to, że to nie jest rak... - powiedział w rozmowie z dziennkiem "Super Expresss".
Jednocześnie ujawnił, że dostał skierowania na badania czy lekarstwa, ale zdecydował, że nigdzie nie pójdzie. Wybrał inną ścieżkę powrotu do formy.
Chodziłem na rehabilitację, żeby uruchomić nogi, bo miałem problemy z chodzeniem. Któregoś dnia w czasie tych zajęć przyszła informacja z wynikiem - że jednak to jest wrzód, to nie jest rak. Na tym się skończyło. Od tego czasu żyję spokojnie. Muszę tylko uważać na kawę, nie pić jej za dużo, bo żołądek "rąbie"... Szczęśliwie jestem - podkreślił artysta.
Marian Dziędziel chciałby zagrać "coś fantastycznego"
Marian Dziędziel jest niewątpliwie bardzo charakterystycznym aktorem. Do tej pory pojawiał się m.in. w kultowych filmach Wojciecha Smarzowskiego i Kingi Dębskiej. Poza tym występował w serialach "Blondynka" czy też "Dziewczyny ze Lwowa".
Co jeszcze chciałby zagrać?
Zagrać te role, których się nie udało zagrać (śmiech). Nie wiem, co mógłbym powiedzieć, co bym chciał zagrać... Coś fantastycznego, coś dobrego - oznajmił, cytowany przez "SE".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.