Decyzja Urzędu Patentowego o przyznaniu praw do nazwiska Krzysztofa Krawczyka jego żonie Ewie i menedżerowi Andrzejowi Kosmali spotkała się z ostrą krytyką. Marian Lichtman, przyjaciel i były współpracownik Krzysztofa Krawczyka, wyraził swoje niezadowolenie, nazywając to "bestialstwem". Podkreślił, że syn artysty, Krzysztof junior, został pozbawiony możliwości korzystania z nazwiska ojca.
Są pewne granice. To bestialstwo. Oni chodzą do kościoła i tak się zachowują. Jak można z takich rzeczy jak twórczość i nazwisko Krawczyka wyeliminować jego syna, jedynego syna - powiedział w rozmowie z "Faktem".
Marian Lichtman grzmi ws. afery z Krzysztofem Krawczykiem juniorem
Ewa Krawczyk i Andrzej Kosmala złożyli wniosek o zastrzeżenie nazwiska miesiąc po śmierci artysty w 2021 r. Mimo odwołania Krzysztofa juniora, Urząd Patentowy nie zmienił decyzji. Kosmala tłumaczył, że celem jest ochrona dorobku i legendy Krawczyka. Marian Lichtman uważa jednak, że działania te są krzywdzące dla syna artysty, który nie otrzymał nic po ojcu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Krawczyk nie żyje już od prawie czterech lat, a junior wciąż nic nie dostał po ojcu. Sprawa w sądzie w sprawie majątku się toczy, nie ma nowego terminu rozprawy, a Ewa i Andrzej Kosmala myślą tylko o napychaniu sobie kieszeń. Dla mnie to nie do pomyślenia. Brakuje mi w tym wszystkim człowieczeństwa - dodał Lichtman.
Lichtman, który wspiera Krzysztofa juniora, podkreśla, że Krawczyk zawsze chciał, by jego syn był zabezpieczony. Krytykuje brak wsparcia ze strony Ewy i Kosmali, którzy, jego zdaniem, powinni zadbać o przyszłość juniora. "To nie do pomyślenia, że syn nie ma nawet własnego mieszkania" - mówi Lichtman.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.