Dramatyczne chwile podczas prób Dody. "To nie jest śmieszne"
Próby do sylwestrowego występu Dody w Katowicach nabrały nieoczekiwanego obrotu. Artystka miała kłopoty z uprzężą. O sprawie donoszą dziennikarze "Faktu", którzy byli świadkami całej sytuacji.
Doda jest jedną z gwiazd sylwestrowej nocy w TVP2. Gwiazda przygotowała dla widzów "Dwójki" oraz mieszkańców Katowic wyjątkowe, ale i wymagające widowisko.
Tegoroczne show wymagało nie tylko zaangażowania artystów, ale również akrobatów i alpinistów. Niestety, próby nie obyły się bez trudności i nie wszystko poszło po myśli wokalistki.
Wideo ze Stegny. Ludzie uciekali w popłochu
Mamy parę komplikacji związanych ze sceną, z choreografią. Bardzo dużo różnych czynników: alpiniści, podwieszania, najmniejsze sekundy, najmniejsze zawahanie zapięcia uprzęży, wypięcia i leżymy z całym show. Naprawdę mnóstwo czynników się na to składa, pracy bardzo wielu ludzi, więc czekam i jeszcze raz muszę wyjść i jeszcze zrobić jedno wejście, ponieważ musieliśmy zmienić całą koncepcję - mówiła na Instagramie.
Jak donosi "Fakt", na próbie, która odbyła się 30 grudnia, doszło do niespodziewanych komplikacji. Doda postawiła w tym roku na spektakularną scenografię w postaci "ludzkiego żyrandola". Podczas próby rampa, na której znajdowała się gwiazda, nieoczekiwanie zjechała, a ona sama zawisła na uprzęży. Artystka była zmuszona do wprowadzenia zmian w choreografii, aby zapewnić bezpieczeństwo całemu zespołowi.
Sytuacja okazała się na tyle stresująca, że artystka nie kryła swojej frustracji. - Nie może tak być, to nie jest śmieszne - miała krzyczeć, a dziennikarze "Faktu" podkreślają, że nie obyło się także bez wulgaryzmów.