Marcin Miller od wielu miesięcy zmaga się z przepukliną. O szczegółach tej batalii opowiadał "Faktowi".
Trzeba ją po prostu leczyć, bo trudno ją zoperować. Nie jest tak, że wezmę tabletki i ból mi przejdzie. Każdy ruch to ból, to ucisk na nerwy, to wielka męka. Można zemdleć - zaznaczał.
Ból odczuwa praktycznie przy każdej czynności. Dyskomfort daje mu się we znaki choćby przy... kichaniu. Podobnie zresztą jest w trakcie jedzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin Miller: Jestem ciężkim przypadkiem
Miller o powrót do zdrowia walczy pod okiem profesora z Lublina. Twierdzi on, że przepuklinę można zaleczyć, a operację uważa za ostateczność. O wyleczenie gwiazdora łatwo jednak nie jest.
Jestem ciężkim przypadkiem. Nie klinicznym, ciężkim przypadkiem jako człowiek. Zwykły Kowalski może wziąć L4 i leżeć miesiąc, aż wszystko mu się zagoi. W tygodniu przechodzę rehabilitację, a w weekend pojadę w trasę i wszystko zepsuję. Na razie funkcjonuję dzięki lekom przeciwbólowym - przekazał Miller, cytowany przez "Fakt".
W poprzednim tygodniu Miller przeszedł krótki zabieg, na którego efekty trzeba jeszcze poczekać. Co dokładnie się zadziało?
Trwał 20 minut. Wzięli mnie na blok operacyjny, wsadzili igłę i wstrzyknęli steryd bezpośrednio w miejsce bólu. Jedną noc musiałem przeleżeć na obserwacji, ale następnego dnia wypuścili mnie ze szpitala - ujawnił artysta.
Czytaj także: Koniec płacenia gotówką coraz bliżej? Oto wymowny sygnał
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.