Kołaczkowska "zaśmiała się z litości". Andrus pamięta, jak się poznali
Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca. Choć od jej śmierci minęło półtora miesiąca, przyjaciele z kabaretów wciąż ją wspominają. W podcaście "Mówi się" u Szymona Majewskiego o uwielbianej komediantce opowiadali Agnieszka Litwin oraz Artur Andrus, który zaczął tę znajomość od "żenującego żartu".
Śmierć Joanny Kołaczkowskiej odbiła się szerokim echem w mediach. Artyści publicznie ją żegnali i dzielili się wspomnieniami ze wspólnie spędzonych przygód. Teraz do tego grona dołączyli Agnieszka Litwin i Artur Andrus.
Zrobili to w podcaście, który dotychczas z Szymonem Majewskim prowadziła Joanna Kołaczkowska. Uczestniczka 13. edycji "Tańca z gwiazdami" zdradziła, że starszą koleżankę poznała w latach 90. na studiach w Zielonej Górze. Była wtedy liderką kabaretu Potem.
Pamiętam, że oni [kabareciarze - przyp. red.] mnie wtedy onieśmielali, bo byli gwiazdami. Widywałam ich z okna akademika, bo ja mieszkałam w małym, a oni w dużym. [...] Asię poznałam ją w klubie Gęba, ale nie pamiętam konkretnego momentu. [...] Bliskie byłyśmy sobie, bardzo szybko się poczułyśmy i byłyśmy razem. Po roku znajomości jeździłyśmy razem na wakacje — wspominała w "Mówi się".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dorota Szelągowska szczerze o związkach i nowym ukochanym: "Każdy z moich mężów ma miejsce w moim sercu"
Z kolei Artur Andrus w przeciwieństwie do Agnieszki Litwin dokładnie zapamiętał swoje pierwsze spotkanie z Joanną Kołaczkowską. Było to w 1993 roku na Lidzbarskich Wieczorach Humoru i Satyry, na których występowała z kabaretem Potem. Chciał przeprowadzić z nią wywiad.
Przypomniał, że wówczas nie nosiła nazwiska Kołaczkowska. Nazywała się Joanna Chuda. Gdy rozpoczął rozmowę, chciał za wszelką cenę być dowcipny i przedstawił ją jako "chudą, ale tylko z nazwiska". Wtedy po raz pierwszy przekonał się, że "była bardzo litościwa". Jak zareagowała?
Ona na to spokojnie, że tak, tak, tylko z nazwiska. Dopiero po jakimś czasie sobie uświadomiłem, jak "pięknie" rozpocząłem tę znajomość. [...] Potem tego nie pamiętała — relacjonował.
Andrus opowiedział żart. Kołaczkowska "zaśmiała się z litości"
Wiele lat później ponownie doświadczył litościwego charakteru i jej wyrozumiałości. Pewnego razu w towarzystwie wyartykułował "żenującą opowieść" i dopiero po fakcie zdał sobie sprawę, że "w ogóle nie była śmieszna", Joanna Kołaczkowska "zaśmiała się jako jedyna, z litości".
Ona widziała po moich oczach, że już skończyłem i liczę na jakąś reakcję. [...] Wiedziała, że będzie mi przykro, jak się nikt nie zaśmieje. [...] Była niesamowita — podsumował w podcaście "Mówi się".