"Nie chciałabym tam odpoczywać". Rusin o sytuacji nad Bałtykiem oraz w Tatrach
Kinga Rusin przebywa obecnie w Ekwadorze, lecz śledzi na bieżąco to, co dzieje się nad polskim morzem oraz w Tatrach. Dziennikarka zwróciła uwagę, że ciężko odpoczywać w takich warunkach. Zmieściła wpis na Instagramie.
W długi sierpniowy weekend media społecznościowe obiegły zdjęcia oraz nagrania z polskiej części Tatr, oraz Bałtyku. Tłumy zjechały, by wspólnie z bliskimi odpocząć, korzystając z uroków pogody, lecz rzeczywistość okazała się brutalna, gdyż podobnie pomyślały niezliczone rodziny.
Jedną z sytuacji opisaliśmy na o2.pl. Do Władysławowa przyjechały tłumy, co wpłynęło m.in. na lokalnych przedsiębiorców. Turyści przekazywali, że czuli się, jakby przechodzili przez tor przeszkód. Inną głośną sytuacją była ta, do której doszło na Hali Gąsienicowej. Licznie zgromadzeni turyści wybrali się tam, by w spokoju oglądać wschód słońca, lecz nie mogli liczyć na ciszę i spokój przez zgromadzone tam dzikie tłumy.
"Przemysł ma się bardzo dobrze". Oto jak Polska umacnia swoją pozycję
Kinga Rusin zareagowała na sytuację nad Bałtykiem i w Tatrach
Sytuacja poruszyła Kingę Rusin, która przebywa obecnie w Ekwadorze. Dziennikarka zamieściła zdjęcia w mediach społecznościowych, pod którym dodała opis zawierający m.in. jej opinię o tym, do czego doszło nad polskim morzem oraz w Tatrach. Jak sama przyznała, nie chciałaby znaleźć się tam w zakończony długi weekend.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kocham polskie morze i polskie góry, ale akurat tego ostatniego długiego weekendu to bym nie chciała tam spędzać. Wszędzie, jak czytam, gigantyczne tłumy! Ciężko w takich warunkach odpocząć, ciężko cokolwiek zobaczyć - napisała Kinga Rusin.
Dziennikarka dodała, że w Ekwadorze pogoda jej nie sprzyjała, więc na zwiedzanie jednego z punktów wycieczki musiała zaczekać kilka dni. Jednocześnie ucieszyła się, że nie natknęła się na tłumy turystów.
W Ekwadorze na wiele rzeczy można narzekać (np. na stan dróg!) ale nie na nadmiar turystów. Zła prasa zrobiła swoje. Wszystko więc mamy prawie "na wyłączność"! Poza … pogodą. Ta nie zawsze ułatwia nam zwiedzanie, szczególnie w wysokich Andach na równiku. W dodatku prognozy praktycznie nigdy się tu nie sprawdzają więc trudno cokolwiek zaplanować. Przez pogodę, 4 dni z rzędu czekaliśmy, żeby zobaczyć wulkan Cotopaxi (drugi co do wielkości w Ekwadorze, prawie idealny, ośnieżony stożek). Okienko pogodowe otwierało się na kilkadziesiąt minut dziennie - za krótko żeby dojechać tu z Quito - pisała.