1 września w wielkopolskim Będlewie doszło do tragicznego odkrycia. Znaleziono ciała 33-letniej Pauliny Lerch i jej 47-letniego męża Sławomira L., powiązanego z półświatkiem.
Policjanci udali się do ich domu po tym, jak zostali zawiadomieni przez rodzinę kobiety, że nie można się z nią skontaktować. Gdy funkcjonariusze weszli do środka, ich oczom ukazał się makabryczny widok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Służby zobaczył ciała dwojga osób. Pierwotnie zakładano, że Sławomir L. zabił żonę, a następnie siebie, bowiem w pobliżu zwłok leżał rewolwer. Sekcja zwłok wykazała jednak, że broń nie została użyta.
Znajomi pary twierdzą, że zmarli się kochali i "Klakson" na pewno nie zabił Pauliny.
Tragedia w Wielkopolsce. Są dwie hipotezy
Śledczy rozważają obecnie dwie możliwe wersje zdarzeń. Pierwsza hipoteza zakłada, że jedno z małżonków zabiło drugie, po czym popełniło samobójstwo.
Druga sugeruje, że para przedawkowała narkotyki. Sławomir L. był wcześniej notowany za handel narkotykami i należał do grupy, która sprzedawała ich znaczne ilości. Prokuratura jest przekonana, że za śmierć Pauliny Lerch i jej męża nie odpowiada osoba z zewnątrz.
Tymczasem "Fakt" donosi, że prokuratura czeka na poszerzoną opinię po sekcji zwłok, zawierającą też badania toksykologiczne i opinię balistyczną.
Opinia miała zostać przekazana już jakiś czas temu. Skąd opóźnienie?
Spodziewamy się jej dopiero pod koniec grudnia. Potrzebne są bowiem poszerzone badania. Nie ma też wciąż ekspertyzy balistycznej - wyjaśnił "Faktowi" prok. Łukasz Wawrzyniak w Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.