Aktor, znany z "13 posterunku", urodził się 9 kwietnia 1937 roku w Krakowie. Jego matka, Janina, była główną księgową kuratorium oświaty, a ojciec, Józef Walczewski, doktorem prawa pracującym w NIK. Miał starszego brata Jacka, wybitnego inżyniera i konstruktora rakiet meteorologicznych, który znał siedem języków. Podczas wojny rodzina musiała uciekać na wieś, gdzie Marek nabawił się gruźlicy i trafił do sanatorium w Rabce. Po powrocie do Krakowa, matka ratowała domowy budżet szyjąc peleryny. Marek również nauczył się szyć, co wspominała Małgorzata Niemirska w wywiadzie dla "Dużego Formatu".
Marek Walczewski miał problemy w szkole, ale uratował go sport, a konkretnie szermierka, w której zdobył wicemistrzostwo Polski juniorów. Zanim dostał się do krakowskiej PWST, studiował architekturę jako wolny słuchacz. W liceum zaprzyjaźnił się z Jerzym Bińczyckim, z którym wspólnie zdawali do szkoły teatralnej. Walczewski został nawet ojcem chrzestnym córki Bińczyckiego, Magdaleny, i oddał jej swoje skrzypce.
Nieudane małżeństwo i poznanie miłości życia
Na trzecim roku studiów poznał Annę Polony, z którą wziął ślub w 1961 roku. Ich małżeństwo przetrwało 13 lat, a rozstali się w atmosferze skandalu. W 1974 roku na planie spektaklu "Desperaci" Walczewski poznał Małgorzatę Niemirską. Ich znajomość zaczęła się niewinnie, ale szybko przerodziła się w miłość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na planie było bardzo zimno. W czasie prób Małgosia się przeziębiła, a ja, żeby ją jakoś rozweselić, rysowałem różne śmieszne rzeczy na egzemplarzu scenariusza. Potem okryłem ją swoim kożuchem. I tak już zostało. Przez dwa odcinki nie było nic między nami, a przy trzecim doszło do eksplozji uczuć, oświadczyłem się błyskawicznie i zostałem przyjęty - opowiadał Walczewski.
Aby być razem, oboje musieli zakończyć swoje małżeństwa. Rozwód Niemirskiej z Andrzejem Makowieckim odbył się bez sensacji, ale rozstanie Walczewskiego z Polony wywołało burzę w krakowskim środowisku artystycznym.
Rozwody są okropne, ale większym grzechem byłoby, gdybyśmy nie wykorzystali szansy, jaką dał nam los. Byliśmy dla siebie stworzeni - mówiła aktorka "Czterech pancernych...".
Straszna choroba
Mimo wielu starań, Walczewski i Niemirska nie doczekali się potomka, a swoje uczucia przelali na psa Maksa, któremu na urodziny... wysyłali kartki z życzeniami. W 2000 roku Walczewski omal nie zabił siebie i żony w wypadku samochodowym we Włoszech, co skłoniło go do badań, które wykazały chorobę Alzheimera.
Mimo terapii, aktor powoli tracił kontakt z rzeczywistością, zalał kuchnię i podpalił piwnicę. Niemirska nie miała już siły zajmować się schorowanym mężem i oddała go do specjalistycznego ośrodka. Ostatnie pięć lat życia spędził w domu opieki, gdzie odwiedzała go żona.
Codziennie się z nim żegnałam. To było straszne patrzeć, jak najukochańsza osoba traci rozum - wspominała pani Małgorzata.
W jednym z wywiadów zdradziła ostatnie słowa męża. - Stanęłam przy drzwiach, a jemu oczy się powiększyły i mówi: "Małgolku, jakaś ty piękna". Pielęgniarki zdębiały, ja się spłakałam, bo on już przecież nie mówił od dawna" – wyjawiła aktorka w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Marek Walczewski zmarł 26 maja 2009 roku w wieku 72 lat. Został pochowany w rodzinnym grobie Niemirskiej na cmentarzu w Pyrach na obrzeżach Warszawy, mimo że ZASP proponował wdowie grób na Powązkach. Na pogrzebie nie pojawili się jego dawni koledzy ze Starego Teatru - Jerzy Stuhr, Jerzy Trela i Jan Nowicki. Małgorzata Niemirska wyjaśniła wtedy, że "Kraków jest pamiętliwy i nie wybacza".
Jego rodzice oraz brat pochowani są z kolei na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.