Znany aktor obawia się o bliskich. "Nie mogę się dodzwonić"
Krzysztof Tyniec pochodzi z Nowej Rudy. Obecnie znany aktor z ogromnym niepokojem patrzy na to, co dzieje się w Kotlinie Kłodzkiej. 68-latek jest pełen obaw, a wszystko z uwagi na fakt, że nie może skontaktować się z bliskimi.
Powódź uderzyła w takie miasta jak m.in. Kłodzko, Lądek-Zdrój, Głuchołazy, Jelenia Góra czy Ustroń. Sytuacja w wielu miejscach jest bardzo trudna. Wielka woda wyrządza mnóstwo strat. Pojawiły się też informacje o czterech ofiarach śmiertelnych. Służby podkreślają, że nie jest to ostateczny bilans.
W Kłodzku rodzinę i przyjaciół ma Krzysztof Tyniec. Niestety, z częścią bliskich nie jest w stanie się skontaktować, co tylko potęguje jego obawy.
Serce mnie boli i pęka, gdy patrzę na to, co spotkało ludzi w tamtych rejonach. Nie mogę się dodzwonić do bliskich. Nie wiem, czy są zalani, czy coś im się nie stało. Mam tam rodzinę i przyjaciela ze szkoły podstawowej, który prowadzi ośrodek dla jeży. Z Jurkiem Garą byliśmy w jednej klasie w podstawówce i on teraz ratuje jeże z całej Polski. Martwię się, co z tymi zwierzakami i jego ośrodkiem. To moje rewiry, rodzinne strony, serce mnie boli i żal mi tych wszystkich ludzi - powiedział Tyniec w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie mam nic". Ewakuowała się żona i dzieci, on został na miejscu
Krzysztof Tyniec przejęty losem zwierząt
Aktor wyznał, że jest mocno przejęty losem zwierząt. Zauważył, że ludzie mogą się ewakuować, jednak "straszne jest to, co obecnie dzieje się ze zwierzakami".
Woda to potężna siła i niestety za każdym razem, gdy dochodzi do powodzi, człowiek okazuje się bezsilny - kontynuował.
Zwrócił uwagę też na konieczność pomocy wszystkim tym, którzy ucierpieli na skutek powodzi.
To jest niewyobrażalne, bo człowiek myśli sobie, że to własny dom i mieszkanie są najważniejsze, ale ta tragedia dotyka wszystkich jeszcze głębiej, więc wszyscy musimy im po tym wszystkim pomóc