Stanisław Brudny, znany aktor filmowy i teatralny, a także ceniony za swój niepowtarzalny głos w dubbingu, zmarł 13 stycznia. Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego, z którym artysta był związany przez lata, poinformował o jego śmierci.
Przeczytaj też: Tajemnicza choroba Beaty Kozidrak. "Jest pod stałą kontrolą"
W trakcie swojego życia zagrał ponad sześćset ról teatralnych, filmowych, radiowych i telewizyjnych. Jeszcze do niedawna mogliśmy podziwiać go w takich hitach, jak ''Akademia Pana Kleksa'' czy ''Znachor''. W ostatnich latach był etatowym aktorem Teatru Studio, współpracując m.in. z Teatrem Żydowskim, Teatrem Miejskim w Gliwicach czy Teatrem Polonia. Stasiu, będzie nam Ciebie niezwykle brakować! Nie tylko Twoje aktorskie kreacje, ale przede wszystkim ciepło i uśmiech na zawsze pozostaną w naszej pamięci — przekazano w pożegnalnym wpisie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowa trumna z jesionów
Stanisław Brudny, urodzony w Pilźnie, zawsze czuł silną więź z rodzinnymi stronami. To tam, zgodnie z jego życzeniem, odbyło się jego pożegnanie. Aktor jeszcze za życia starannie przygotował swoją ceremonię pogrzebową.
W sobotę 18 stycznia o godz. 12.00 w kościele św. Jana Chrzciciela przy ul. Lwowskiej 3 odbyła się msza żałobna. Następnie aktor został pochowany na cmentarzu w Pilźnie. Spoczął w trumnie wykonanej z jesionów, które rosły na jego posesji.
W książce "To, co najważniejsze" Remigiusza Grzeli z 2015 r. Stanisław Brudny dzielił się z czytelnikami refleksjami na temat swojego życia, miłości do teatru i głębokiej więzi z rodzinnym Pilznem. Opowieść o jesionach, które towarzyszyły mu od urodzenia, a które później stały się częścią jego ostatniego domu – trumny, porusza serca.
Kiedy się urodziłem, brat mojej matki, który był wojskowym, zasadził za domem cztery jesiony. Rosły ze mną. Wyrosły olbrzymie. Kilka lat temu przez Pilzno przeszła nawałnica, która narobiła wiele szkód. Mimo to jesiony nie zostały naruszone, jednak w mieście została atmosfera strachu, że to się może powtórzyć i namówiono moją siostrę, aby jesiony ścięła. Uległa. Kiedy mnie zawiadomiła, powiedziałem, że czuję, jakby mi nogę albo rękę odjęła. Zdecydowałem, że drzewa nie mogą opuścić tego domu, chociaż były już ścięte. Całe drewno wykorzystałem na zrobienie sufitów, ścian, obudowałem nimi również dom z zewnątrz — opowiadał w książce aktor.
Jak podkreślił Brudny, cztery deski zostawił na trumnę, dał je do wyrytowania liści palmowych po bokach, bo w Pilźnie jest wielu rzemieślników-artystów.
Zamówiłem u kowala uchwyty i tę trumnę trzymam w zakładzie stolarskim — wyznał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.