Finał 7. sezonu "Sanatorium miłości" zgodnie z zapowiedziami minął pod hasłem skandali i awantur. Królową balu została Urszula, co nie spodobało się jej koleżankom. Świeżo upieczony partner emerytki nazwał je "zazdrosnymi zołzami".
Ania tuż przed ogłoszeniem wyników weszła na scenę i wcieliła się w raperkę. Była nauczycielka skorzystała z podkładu muzycznego stworzonego przez Snoop Dogga w utworze pt. "Still".
Wyrecytowała autorski tekst, w którym odniosła się do przygód, jakie razem z innymi uczestnikami przeżyła podczas turnusu. Rapowała o tańczeniu burleski, rajdzie motorówką po jeziorze i wspólnych imprezach. Nie zabrakło przekleństw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie jestem showmanem lub gwiazdą, jak kto woli. Więc boję się bardzo, że mi się to s******li — śpiewała z werwą.
Kuracjusze byli zachwyceni, podobnie jak Marta Manowska oraz Łukasz Nowicki — gość specjalny finału "Sanatorium miłości". Nieco inaczej do całego przedsięwzięcia podeszli internauci. Nie wszyscy docenili poczucia humoru Ani. Mieli jej sporo do zarzucenia.
"Jakie to jest złe", "Horror", "Troszeczkę pokory", "Co za bluzgi. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść", "Chciała być w centrum uwagi" - pisali na Instagramie.
Na szczęście przebojowa seniorka miała także swoich obrońców. Kontrowali krytyków, że ich ulubienica "ma w sobie młodego ducha", nie przejmuje się opiniami innych i cieszy chwilą.
Gwiazda zaśpiewała w finale "Sanatorium miłości"
W ostatnim odcinku programu TVP na scenę wyszła także Grażyna Łobaszewska. 72-letnia wykonawczyni hitu "Czas nas uczy pogody" dała krótki koncert, podczas którego wszyscy wstali i zaczęli tańczyć.
Oprócz Urszuli miano zwycięzcy przypadło Zdzisławowi. Ten wybór nie wywołał aż tylu kontrowersji, bo kuracjusz cieszył się sympatią zarówno wśród widzów, jak i rówieśników z planu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.