"Grabarz" z "Chłopaków do wzięcia" swojego pseudonimu nie nabawił się bez powodu. Zajmował się kopaniem dołków na groby, sprzątał cmentarz i uczestniczył w nabożeństwach pogrzebowych. To pozwalało mu na godny zarobek.
W 2012 roku, gdy emitowane były pierwsze odcinki show z jego udziałem, bez oporów rozprawiał o składowych comiesięcznej pensji. Liczyły się do niej m.in. premie 200 zł od wykopania dołu i 30 zł od trumny. Mimo zadowalających (jak na ówczesne warunki) przychodów i romantycznej duszy mało pań wydawało się zachęconych jego matrymonialną ofertą.
Wieczny kawaler wyznał przed kamerami, że "jako grabarz potrzebuje uczucia", a jego wyznanie dołączyło do grona kultowych cytatów z "Chłopaków do wzięcia". Niestety, po zakończeniu przygody z telewizją tego uczucia nie udało mu się znaleźć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak można wywnioskować z jego mediów społecznościowych, gdzie zamiast z kobietami, pokazuje się solo lub w towarzystwie psa. Co jakiś czas serwuje internetowym znajomym złote myśli świadczące o tym, że jego droga do odnalezienia miłości wciąż trwa.
Mężczyźni też mają uczucia, też tęsknią, też płaczą i mają emocje. W pewnym momencie przestają walczyć i po prostu milczą — pisał zrezygnowany na Facebooku.
"Grabarz" z "Chłopaków do wzięcia" nie miał szczęścia do kobiet
"Grabarz" z "Chłopaków do wzięcia" 12 lat temu opowiedział historię, po której nie tylko miał złamane serce, ale także... pusty portfel. Relacja, w jaką wdał się z kobietą, zakończyła się dla niego ponurą nauczką.
Ona nie patrzyła na to, że te pieniądze były ciężko zarobione. [...] W ciągu jednej nocy były rozhulane na alkohole. Nie umiała ich uszanować — żałował w programie.
Jak sądzicie, czy strudzony miłosnymi porażkami Bogdan powinien spróbować swoich sił w innym programie randkowym, gdzie eksperci w jego imieniu poszukaliby wymarzonej wybranki?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.