Tomasz Komenda po 18 latach spędzonych za kratkami opuścił więzienie. Początkowo wydawało się, że z pomocą rodziny ułoży sobie życie. Brat Krzysztof znalazł mu pracę, a on zaangażował się w nowe zajęcie i wyglądał na szczęśliwego.
Minęło trochę czasu, gdy relacje rodzinne uległy znaczącemu pogorszeniu. Komenda zrezygnował z kontaktów z bliskimi, na co zdaniem Krzysztofa Klemańskiego miał wpływ jego najstarszy brat, Maciej. Mężczyzna miał nastawić go przeciwko krewnym i uzależnić od swoich wpływów.
Maciek nie pozwolił mu być ojcem, partnerem, synem, bratem. Wszystko było dla Maćka, przez Maćka i dla niego. Tomek był tak przerobiony, że bez pozwolenia to chyba nawet nie chodził siku — wspominał na łamach "Gazety Wyborczej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodał, że Tomasz Komenda wpadł w szpony nałogu. Gdy pewnego razu spotkał go na ulicy, leżał ledwo przytomny na ławce. Zabrał go do domu, ale po pobudce nadal był w amoku. Nie wiedział, jak się tam znalazł, za dużo imprezował.
To było Tomka życie. Upić się, zaćpać i tyle — mówił podczas wywiadu.
Krzysztof Klemański z ubolewaniem podkreślił, że Tomasz Komenda wzbudził zainteresowanie brata Macieja dopiero wtedy, gdy głośno zrobiło się o odszkodowaniu, jakie ten dostał za niesłuszne skazanie. Państwo wypłaciło mu prawie 13 mln zł.
Był przekonywany, że pozostała część familii interesownie odwiedzała go w więzieniu, licząc na benefity. Klemański zaprzeczył, by tak było. Podkreślił, że "nikt nie wiedział, jak to się skończy".
Ostatnie lata Tomasza Komendy. Nie chciał kontaktu z rodziną
Tomasz Komenda pozostawał poza zasięgiem zatroskanych bliskich. Z publikacji "Gazety Wyborczej" można się dowiedzieć, że usilnie próbowali dowiedzieć się, gdzie mieszka. Gdy tak się stało, Krzysztof z mamą postanowili go odwiedzić. Nie otworzył drzwi.
Poszarpałem się z nim wtedy. [...] W końcu sam go prosiłem, żeby chociaż mamę wpuścił — opowiadał.
Najstarszy brat także podczas pogrzebu Tomasza Komendy miał nie pozwolić Krzysztofowi na dojście do otwartej trumny, by się pomodlić. Nie został w ogóle wpuszczony do kaplicy.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby nawet nie pozwolić pożegnać się z umierającym bratem? - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.