Tomasz Beksiński był dziennikarzem muzycznym i prezenterem radiowym. Można było słuchać go w Polskim Radiu i Trójce, a jego teksty czytać w magazynie "Tylko Rock". Na łamach czasopisma wydrukowano jego ostatni felieton, w którym pośrednio zapowiedział, że zamierza się zabić.
Do tragedii doszło w Wigilię 25 lat temu, jednak ciało syna Zdzisław Beksiński znalazł dobę później. Zmarły świadomie przedawkował środki nasenne, a opakowanie po tabletkach wyrzucił do zsypu.
Na profilu "Historia Polski dzień po dniu" na Facebooku opublikowano treść listu, jaki malarz napisał do kuzynki Ewy. Oznajmił jej śmierć 41-letniego potomka, szczegółowo opisując to, co zastał w jego mieszkaniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obawiał się, że go znajdę, zanim środki nasenne go zabiją, i dlatego, jak wynikało z taśmy, nie jadł już od 23 grudnia, by środki szybciej zadziałały, i wyrzucił do zsypu ich opakowania, aby ewentualnie pogotowie nie wiedziało, czym się zatruł — czytamy.
Zdzisław Beksiński przekazał, że jego syn zostawił po sobie list, który zapisał na komputerze oraz nagrania zarejestrowane na dyktafonie. Malarz nie chciał, by trafiły w ręce policji. Wyjaśnił dlaczego.
Ukryłem dowody rzeczowe przed prokuraturą. [...] Obawiając się, że wszystko zagarnie policja i potem będą to słuchać rozmaici przypadkowi ludzie, i będzie ktoś w oparciu o to robić rozmaite prace habilitacyjne, skopiowałem na dyskietkę i skasowałem z komputera list do mnie oraz schowałem do kieszeni dyktafon i kartkę z informacją, zanim jeszcze przyjechało pogotowie. Myślę, że dobrze zrobiłem, choć zarówno policja, jak i pani prokurator nie mogli zrozumieć, dlaczego nie zostawił listu, i to budziło ich największe podejrzenia — pisał kuzynce.
Dodał, że taśma była bardzo osobista, dlatego zgodnie z wolą syna odsłucha ją dwukrotnie, a potem zniszczy. To samo zamierzał zrobić z dziennikiem w formie minikasetek.
List Beksińskiego o śmierci syna. "Chyba dobrze się stało, jak się stało"
Artysta w liście opisał też swoje emocje. Okazuje się, że po odnalezieniu syna poczuł "pewien rodzaj radości", ponieważ nie zobaczyła tego jego zmarła rok wcześniej żona. Według niego byłoby to dla niej "nie do zniesienia", a on "jest bardziej odporny".
Zdzisław Beksiński podsumował list, skupiając się na pobudkach zmarłego. Był świadomy, że było mu ciężko, określił go jako egoistę i egocentryka, jednak zaznaczył, że "charakteru się nie wybiera". Kontrowersyjne może być zdanie, że "chyba dobrze się stało, jak się stało".
Ostatnie jego słowa nagrane na taśmie mówiły o tym, jak bardzo rozczarował go świat, w którym przyszło mu żyć, i że pragnął zawsze żyć w innym świecie, gdzie reguły są proste, przyjaźń jest przyjaźnią i tak dalej. W przybliżeniu kończyło się to tak: Wiem, że to świat fikcji, ale może i ja przez te 41 lat byłem fikcją. Odchodzę do świata fikcji, bo tylko tam było mi dobrze. Błagam na wszystko, nie budź mnie — przytoczył.
Ojciec Tomasza Beksińskiego zmarł 21 lutego 2005 roku. Został zamordowany w swoim mieszkaniu. Podobnie jak inni członkowie rodziny, został pochowany w grobowcu na cmentarzu w Sanoku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.