"Jako reżyser był tyranem". Janda o sytuacji z Tymem na planie "Rysia"
Mija rok od śmierci Stanisława Tyma. Aktor, reżyser i autor scenariuszy do kultowych filmów zmarł 6 grudnia 2024 roku. Krystyna Janda w "Dzień dobry TVN" opowiedziała o ich współpracy na planie filmu "Ryś". "Jako reżyser był tyranem" - zaczęła. Przekonała się o tym na własnej skórze.
Stanisław Tym stworzył produkcje, które zapisały się w historii polskiej kinematografii. To m.in. "Rozmowy kontrolowane", "Miś" oraz luźna kontynuacja trylogii o Ryszardzie Ochódzkim, czyli "Ryś". Ostatni z wymienionych tytułów powstawał w 2007 roku.
Reżyser zaprosił wtedy do współpracy Krystynę Jandę. Jej rola nie była duża — wcielała się w postać sprzątaczki (na Poczcie Głównej w Warszawie) o charakterystycznym nazwisku Wiadro, które stało się tematem zabawnego dialogu. Choć scena zgodnie z planem wyszła ikonicznie, kulis jej powstania aktorka nie wspomina najlepiej.
Jako aktor był bardzo specyficzny. Środki wyrazu, jakimi się dosłuchiwał, właściwie były przypisane tylko jemu. Nikt nie mógł tego podrobić ani naśladować. Ale jako reżyser był absolutnym tyranem — wspominała w "Dzień dobry TVN".
Wojciech Gola przyznaje, że lata tanimi liniami: "Lubię luksus, ale jestem normalnym człowiekiem"
Krystyna Janda podzieliła się wspomnieniem z planu "Rysia". Miała do zagrania tylko jeden epizod, jednak Stanisław Tym wymagał od niej sporej koncentracji. Długo nie był zadowolony z efektów jej pracy w pamiętnej scenie z Rafałem Królikowskim.
Ja miałam 38 dubli. "Ja jestem Wiadro i mam wiadro". Po prosty myślałam, że ja zwariuję tam, na tym planie — relacjonowała po latach.
Janda po raz ostatni spotkała się z Tymem. "Przyjechał na wózku"
Krystyna Janda mimo tej sytuacji bardzo ceniła go jako artystę. Z perspektywy czasu oceniła, że Stanisław Tym "miał wielką znajomość natury człowieka, jego charakteru i słabości". Po raz ostatni widzieli się na 17 marca 2024 roku na premierze sztuki "Ciemny grylaż" w Och-Teatrze. Jak podkreśliła, sukcesem było samo to, że udało mu się dożyć tego dnia.
Stasiu już nie mógł wstać w ogóle, przyjechał na wózku i zobaczył ten swój utwór, który napisał [...] na scenie. Był niezwykle wzruszony, wstał i przemawiał bardzo długo do publiczności, która z miłości prawie go wyniosła na rękach z sali — opowiadała w Wirtualnej Polsce.