"Mury", "Sen Katarzyny" czy "Jałta" to tylko niektóre z utworów, jakie w swojej muzycznej karierze wypuścił Kaczmarski. To właśnie za ich sprawą został jednym z najbardziej rozpoznawalnych obok Wałęsy, czy gestu Victorii symbolem walki Solidarności. Jest to o tyle ciekawe, że piosenkarz w czasie kluczowych wydarzeń nie znajdował się nawet w Polsce.
W momencie wybuchu stanu wojennego był on bowiem w trakcie trasy koncertowej we Francji. Dowiedziawszy się, co dzieje muzyk postanowił wraz z drugą żoną zostać na Zachodzie, osiedlając się w Niemczech.
Następnie zamieszkał w Austrii. To właśnie na emigracji dowiedział się, że jest chory na raka przełyku, którego operacja dawała złe rokowania. Z tego powodu rozpoczął m.in. leczenie u znachora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatecznie w 2003 roku, ikona Solidarności przeszła zabieg tracheotomii. W efekcie postępu choroby i odrzucenia medycznych środków leczniczych, przed śmiercią Kaczmarski utracił całkowicie głos. Zmarł po utracie przytomności 10 kwietnia 2004 roku około godziny 18:30 w jednym z gdańskich szpitali. Pochowany został na Powązkach Wojskowych.
Kaczmarski miał problemy z alkoholem
Podobnie jak wielu ówczesnych muzyków, Kaczmarski nie stronił od alkoholu. Po latach o jego alkoholizmie i piekle, jakie zgotował swojej rodzinie, opowiedziała jego córka Patrycja Volna. Wspomniała o przemocy i wyzwiskach, jakich padała ofiarą. Wywiad ten wówczas osiągnął ogromny rozgłos, a na córkę Kaczmarskiego spadła fala hejtu.
Ojciec był sfrustrowany, agresywny, dużo pił. Zamykał się w swoim pokoju i wpadał w ciągi. Regularnie poszturchiwał mamę, ja kilka razy dostałam od niego pasem, choć mama zawsze starała się mnie chronić - wspominała w Dużym Formacie.
Czytaj także: Porażające słowa Jackowskiego. Wskazał czerwiec
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.