Marian Cocke, która zyskała zaufanie Elvisa Presleya jako jego prywatna pielęgniarka, odeszła w wieku 98 lat. Przez lata była nie tylko opiekunką, ale i powierniczką muzyka. Ich relacja rozpoczęła się w 1975 r., kiedy to Cocke, dzięki rekomendacji lekarza Presleya, dołączyła do jego otoczenia.
Cocke szybko zdobyła zaufanie Elvisa, który cenił ją za to, że nie traktowała go jak gwiazdę. Ich rozmowy dotyczyły codziennych spraw, a nie sławy. Gdy Elvis opuszczał szpital po trzech tygodniach, podarował jej złoty krzyż z diamentami, choć Cocke nie chciała go przyjąć.
Nie żyje Marian Cocke. Była prywatną pielęgniarką Elvisa Presleya
Pielęgniarka była obecna przy Elvisa w jego ostatnich chwilach. W dniu jego śmierci, po rozmowie z nim, została wezwana do szpitala, gdzie obserwowała resuscytację. To ona zasugerowała lekarzom, by przerwali, widząc, że muzyk już nie żyje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cocke była znana z organizacji dorocznych imprez Elvis Presley Memorial Event, z których dochód przeznaczano na cele charytatywne. W swojej książce "I Called Him Babe: Elvis Presley's Nurse Remembers" sprzeciwiała się teorii o przedawkowaniu narkotyków przez Presleya, podkreślając, że zmarł na zawał serca.
Była żona Elvisa, Priscilla Presley, pożegnała Cocke w mediach społecznościowych, dziękując jej za opiekę nad muzykiem.
Marian, będziemy za tobą bardzo tęsknić. Twój duch poruszył wielu ludzi, zwłaszcza Elvisa. Byłaś osobą, na którą zawsze liczył. Dziękuję, że zawsze o niego dbałaś - czytamy.