Justyna Steczkowska odwiedziła nasze studio, by opowiedzieć o swoich przygotowaniach do majowego występu na Konkursie Piosenki Eurowizji. To właśnie ona w lutym została wybrana przez widzów, by reprezentowała w tym roku nasz kraj, a piosenką, która powalczy o głosy widzów w całej Europie jest taneczny utwór "Gaja", który już od wielu tygodni wzbudza zachwyt fanów na całym świecie. Cały wywiad z artystką znajdziecie na samym dole tego artykułu.
Co roku w niemal wszystkich krajach, które biorą udział w Eurowizji, organizowane są imprezy (tzw. "pre-parties"), na których artyści mogą zaprezentować danej publiczności swoje konkursowe utwory. Pierwszą taką imprezą dla naszej reprezentantki była impreza w Oslo, na której Steczkowska oczywiście wykonała "Gaję". Filmiki wideo z występu piosenkarki szybko trafiły do sieci i zebrały różne komentarze - wielu ludzi zarzuciło jej, że utwór był "zakrzyczany" i za głośno zaśpiewany. Zapytaliśmy Justynę, jak wspomina ten występ. Okazuje się, że nasza ekipa nie dogadała się... z tą norweską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie przywykłam do takich warunków pracy, żeby w ciągu 7 minut zrobić dobrą muzyczną próbę. To jest po prostu niemożliwe. Jeszcze kiedy mówię do norweskiego realizatora, że ja mam swojego i nie pracuję z innymi ludźmi, ponieważ to jest moja prawa ręka. On zna każdy dźwięk mojej piosenki. Jeździ ze mną od lat i musi znać mój cały repertuar, żeby wiedzieć, gdzie ma podciągnąć dźwięk, gdzie ma pogłośnić wtedy, kiedy mówię szeptem... Ten człowiek z Norwegii nie miał o mnie pojęcia. Dlatego byłam z lekka wściekła, ponieważ zeszłam z tej próby - a miałam tylko 7 minut jak każdy i szanuję to, bo to jest konkurs i godzę się na te warunki - ale te 7 minut nie zostało w ogóle wykorzystane. Ja wcześniej zgłosiłam to, że będę ze swoim realizatorem, za którego sama płacę... i nie zostało to poszanowane (...) Koniec końców uważam, że ten dźwięk (ze sceny - przyp. red.) był beznadziejny. Jednak nie było to absolutnie z mojej winy - powiedziała nam Steczkowska.
Artystka przyznała, że to doświadczenie nauczyło ją, by jeszcze bardziej na kolejnych imprezach zadbać o komfort pracy na scenie. I - jak się okazuje - norweska eurowizyjna ekipa organizatorów... przeprosiła ją za tę sytuację.
Teraz zaznaczyłam w telewizji, że muszą pójść maile, w których ktoś nam odpisze, że tylko i wyłącznie mój realizator, który doskonale zna moją muzykę, będzie siedział za "gałami". Nikt obcy, bo to się absolutnie mija z celem. To trochę tak, jakby ci ktoś dał sukienkę, która nie jest w twoim rozmiarze i kazał ci być pięknym na pokazie mody. Jakim cudem masz to zrobić? Musisz mieć komfort pracy. Poza tym to nie jest moje widzimisię i gwiazdorstwo - to jest szacunek do publiczności, która tam przychodzi. I profesjonalizm (...) Norwegia w końcu mnie przeprosiła - dlatego jak widać czasem warto stawiać warunki. Czy potem będą mówili, że gwiazdorzę? Mam to gdzieś, bo ja nie gwiazdorzę. Ja profesjonalnie chcę wykonać swoją pracę, dlatego że przyszli tam ludzie, którzy zapłacili za bilety, a to jest dla mnie najważniejsze - podsumowała Steczkowska.
Zobaczcie cały wywiad z Justyną Steczkowską z naszego studia:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Zalia o kosztach studiowania w Londynie. Podała przykład
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.