Po śmierci żony wpadł w rozpacz. Była miłością życia Jacka Kuronia
Poznali się w lipcu 1955 r., gdy ona miała 15 lat, a on 21. Jacek Kuroń wspominał, że to przy Gajce zrozumiał, czym jest prawdziwa miłość. Gdy zdiagnozowano u niej zwłóknienie płuc, Kuroń przebywał w więzieniu i nie pozwolono mu odwiedzić żony w szpitalu. Zmarła 23 listopada 1982 r.
Najważniejsze informacje
- Jacek i Grażyna "Gaja" Kuroń poznali się w 1955 r. i stali się jedną z najważniejszych par opozycji w Warszawie.
- Gaja zmarła 23 listopada 1982 r. na skutek zwłóknienia płuc; Jacek był wtedy więziony i nie mógł przy niej czuwać.
- Ich korespondencja z lat rozłąki pokazuje trwałą więź i determinację w realiach represji.
Poznali się w lipcu 1955 r. na obozie organizowanym przez ZMP w Wolinie: on miał 21 lat i był instruktorem, ona miała piętnaście. Z czasem stali się nierozłączni prywatnie i w działaniach, które wyznaczały kształt warszawskiej opozycji. Ich związek wyrastał na tle napięć politycznych i osobistych wyborów, które naznaczyły całe dorosłe życie obojga.
Początkowo Kuroń walczył z uczuciem, bo w Warszawie czekała na niego Hanka, studentka architektury. Po kolejnym obozie zrozumiał jednak, że to Gaja jest jego drogą. Ślub wzięli 25 kwietnia 1959 r. na Bielanach, a wspólne życie ułożyli między Żoliborzem i Mokotowem. Wkrótce urodził się syn, Maciej, a dom utrzymywała głównie Gaja, gdy Jacek miał kłopoty z pracą i coraz mocniej angażował się w opozycję.
Kuroń przez lata płacił za działalność wolnościową odsiadkami — łącznie niemal dziewięć z dwudziestu trzech lat małżeństwa spędził w więzieniu. Wtedy ratunkiem były listy i krótkie widzenia. Gaja potrafiła jechać przez pół Polski na dwadzieścia minut rozmowy, przemycając do paczek kaloryczne jedzenie, pieniądze i papierosy. Dla niej to była logistyka przetrwania, dla niego — dowód, że dom i bliscy trwają mimo represji.
Vanessa Aleksander o filmie "Dom dobry" i Wojtku Smarzowskim. "Nie zgadzam się z jego wizją, ale ten film był potrzebny"
Śmierć żony zmieniła życie Jacka Kuronia
Po 13 grudnia 1981 r. internowano Jacka i Macieja, po trzech dniach także Gaję. Spędziła pół roku w ośrodkach w Olszynce, Gołdapi i Darłówku, wróciła z problemami zdrowotnymi. Badania w Warszawie wskazywały na zabieg ginekologiczny, lecz konsultacja u Marka Edelmana w Łodzi ujawniła prawdziwy dramat: zwłóknienie płuc. Gaja pisała do męża uspokajająco: "Jedno jest pewne, na to się nie umiera. Więc się nie zamartwiaj".
Diagnoza okazała się bezlitosna. Jak relacjonuje materiał źródłowy, bakteria Klebsiella niszczyła płuca, a Edelman walczył o każdy dzień. Jacek, zamknięty, czuł nadciągające nieszczęście: "Czułem, że nadchodzi jakieś wielkie zło. Byłem cały w dygocie, wbrew logice, wbrew rozsądkowi". 22 listopada 1982 r. pozwolono mu zobaczyć żonę w szpitalu; po krótkiej wizycie odwieziono go do aresztu.
Gaja zmarła 23 listopada 1982 r., mając czterdzieści dwa lata. Nie przeczytała już listu Jacka z 21 listopada: "Ale przede wszystkim, to Ciebie kocham. Tego nie sposób opisać ani nawet nazwać, to jest ze mną w każdym momencie". Po jej śmierci — wspominają przyjaciele — Kuroń długo nie mógł się podnieść. W 1990 r. ożenił się z Danutą Filarską, a w autobiograficznym zapisie notował dylemat: "Zawsze myślałem, że człowiek może zbudować w życiu tylko jedną miłość".
To opowieść o dwojgu ludziach, którzy prywatne uczucie połączyli z obowiązkiem działania. Ich listy i decyzje przypominają, że za wielkimi hasłami stoją codzienne wysiłki: praca, kolejki do widzeń, małe i duże wybory. I że nawet w czasach najcięższej próby miłość bywa największym aktem odwagi.