Papież Franciszek przez ostatnie tygodnie zmagał się z zapaleniem płuc. Choroba okazała się być dla niego śmiertelna. Pomimo początkowych informacji o poprawie stanu zdrowia, nastąpił nawrót poważnych objawów i papież zmarł. Po raz ostatni Franciszek pojawił się publicznie w Wielkanoc, aby złożyć wiernym świąteczne życzenia.
Papież Franciszek nie żyje. Tak zapamiętał go Wojciech Bojanowski
W rozmowie z "Faktem" Wojciech Bojanowski opowiedział o tym, jak postrzegał papieża. Jego zdaniem, priorytetem było dla niego to, aby być blisko ludzi. Zaznaczył, że Franciszek nikogo nie wykluczał. Zachęcał do bycia częścią Kościoła, bez względu na poglądy, czy orientację. Miał okazję poznać go osobiście w 2018 roku.
Będę go pamiętał, jako naprawdę wyjątkową postać, bo miałem okazję kiedyś spotkać też Dalajlamę. Są takie osoby, od których bije jakaś taka energia, od których czuć spokój. Z drugiej strony papież pokazywał swoją rockandrollową twarz, rockandrollowe zachowania. Tyle że ten rock'n'roll to był właśnie skupiony wokół skromności, wokół tego, żeby zamiast drogą limuzyną może jechać fiatem 500, po to, żeby pokazać, że Kościół jest dla ubogich. O co papieżowi chodziło? Żeby być blisko ludzi. Kościół, którego on chciał, to był Kościół otwarty, ale też kościół dla ludzi z marginesu albo nawet spoza marginesu Kościoła. Myślę sobie o osobach LGBT, o otwartości na osoby, które są po rozwodzie, o osobach, które mają nieślubne dzieci. To im papież Franciszek mówił, że i dla nich też miejsce w Kościele się znajdzie - wyraził swoje zdanie.
Opowiedział o swoim spotkaniu z Ojcem Świętym. Miał okazję poznać go przy okazji przygotowywania reportażu o kryzysie uchodźczym pt. "Niech toną". Jak je wspomina?
To było wyjątkowe spotkanie. Byłem w Watykanie, zajmując się zagadnieniem uchodźców. Naprawdę na mnie duże wrażenie zrobiło to, że papież wyprowadził się ze swoich papieskich apartamentów i tam przyjmował ludzi, do których zresztą wcześniej pojechał, bo był i na Lampedusie, i na wyspie Lesbos, na której ja też trochę czasu spędziłem. I to była krótka rozmowa. To był gość, lider, przywódca, który coś chciał pokazać i coś wyjątkowego w tym świecie, w którym skromność, pokora nie są uważane dużą wartość. A on właśnie tą swoją pokorą i skromnością chciał inspirować. I myślę, że wiele osób to zauważało, również spoza Kościoła - opowiadał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.