Krytycy Krzysztofa Rutkowskiego mogą zarzucić mu wiele, ale jednego odmówić mu się nie da. Nikt tak jak on nie umie wzbudzić wokół siebie uwagi. Tak właśnie stało się, gdy wraz z Mają Rutkowską pojawił się na zabytkowym sandomierskim rynku. Co tam robił?
Fani serialu "Ojciec Mateusz" mogą odetchnąć z ulgą. Detektyw nie zjawił się w mieście po to, by zagrać w nowym sezonie produkcji TVP. Chociaż, jak można wnioskować z jego słów, wcale nie uważa tego za zły pomysł.
Czytaj także: Kaźmierska oburzyła. Uderzyła w policjantów. "Perfidia"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znany z charakterystycznej fryzury celebryta i jego małżonka wsiedli na rowery i śladem Artura Żmijewskiego przejechali Sandomierz. 64-latek żartobliwie zdradził, jaki był powód tej niecodziennej wizyty.
Przyjechaliśmy na wsparcie "najbardziej niebezpiecznego miasta w Polsce", ponieważ w każdym odcinku dochodzi tu do zabójstwa, a tych odcinków jest sporo, więc w Sandomierzu trzeba uważać - stwierdził w Super Expressie.
Romantyczny weekend Rutkowskich
Krzysztof Rutkowski najwyraźniej jest gorliwym fanem "Ojca Mateusza", jednak wcale nie to przyświecało mu, decydując się na tę wycieczkę. Okazuje się, że małżonkowie postanowili spotkać się z przyjaciółmi, którzy niedawno byli obecni na hucznej komunii ich synka. Część czasu spędzili jednak tylko we dwoje, celebrując 15-lecie wspólnego małżeństwa.
Lubimy rekreacyjnie pojeździć sobie na rowerkach, a przede wszystkim uwielbiamy spędzać ze sobą czas, nie ważne gdzie, byle razem, bo ze względu na nasze obowiązki zawodowe coraz częściej musimy walczyć o te wspólne chwile. (...) Dodam, że z każdym rokiem, wszystkim na przekór kochamy się coraz bardziej i jesteśmy szczęśliwi - podsumował w tabloidzie.
Dla mieszkańców Sandomierza widok jeżdżących po mieście i odwiedzających lokalne restauracje celebrytów z pewnością pozostanie na długo. Może zatem warto, by włodarze TVP rzeczywiście pomyśleli o zastąpieniu głównego aktora Krzysztofem Rutkowskim? Wszak nie ma wątpliwości, że w tym mieście czuje się wyjątkowo dobrze.
Czytaj także: Oburzenie w Zakopanem. Spójrzcie na rowerzystę
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.