W piątek 6 grudnia 2024 r. gruchnęła wiadomość o śmierci Stanisława Tyma. Polski satyryk, aktor i niestrudzony komentator polskiej rzeczywistości odszedł po długiej chorobie. Niezwykłą popularność przyniosły mu role w takich filmach jak "Rejs" czy "Miś", dzięki czemu całe pokolenia Polaków uczyły się patrzeć na PRL przez pryzmat jego humoru.
Tym wiele lat swojego życia spędził na Suwalszczyźnie, z dala od warszawskiego zgiełku. Sąsiedzi aktora wciąż nie mogą pogodzić się z jego śmiercią.
O panie! Co to był za człowiek! On mi życie uratował! Nie ma czasu rozmawiać. Śpieszy do pracy. Ale przystaje i na chwilę opiera się o samochód. - A, o Staszku… dużo by mówić, Myśmy go tu wszyscy kochali! Mnie już by od dawna na świecie nie było, gdyby nie Staszek. Lekarze w Augustowie nie wiedzieli, co mi jest. Pobadali, pobadali, i odesłali do domu. A Staszek widział, że coś jest nie tak - mówiła Helena Wasilewska w rozmowie z "Super Expressem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inna sąsiadka wspomina z kolei, że Stanisław Tym zawsze robił dzieciom prezenty na święta. - Wspaniały był nasz Stasio! O, i do porodu mnie zawiózł! Bo wtedy jeszcze nie mieliśmy samochodów, a on miał - przyznała.
Ostatnie publiczne wystąpienie Stanisława Tyma
Tym w marcu 2024 roku uczestniczył w premierze przedstawienia "Ciemny grylaż" autorstwa Cezarego Żaka, która miała miejsce Och-Teatrze w Warszawie. Sztuka została pierwotnie napisana przez Tyma we współpracy z Jerzym Dobrowolskim, znanymi z dzieł takich jak "Rejs" czy "Poszukiwany, poszukiwana".
Obecność aktora na premierze była dużym zaszczytem dla reżysera, którego Tym osobiście przewiózł chodzikiem przez hol teatru.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.