Anna Lewandowska od wczoraj raczy internautów relacją z obozu sportowego, gdzie którym razem ze współpracownikami i podopiecznymi spędza dużo czasu na sali treningowej. Seria kadrów ze wspólnych ćwiczeń została nagle przerwana przez zdjęcie, którego nikt się nie spodziewał.
Żona Roberta Lewandowskiego nie była wystarczająco czujna. Chwila nieuwagi wystarczyła, by jej telefon wpadł w ręce osoby, która postanowiła zrobić z tego użytek. Na szczęście nie był to złodziej, a właścicielka po chwili odzyskała swoją własność.
Doszło jednak do zabawnej sytuacji. Jedna z koleżanek celebrytki zrobiła sobie żart i opublikowała swoje zdjęcie, wprawiając ponad 6 mln obserwujących w konsternację. Była wyraźnie rozbawiona taką możliwością.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
UPS… Boss zostawił telefon. Hi, its' me [Cześć, to ja — przyp. red.] - zobaczyli obserwatorzy.
Autorką dowcipu okazała się Anna Rudnicka, członkini "Healthy team". Z jej profilu wynika, że nie tylko Anna Lewandowska zostawiła telefon bez opieki, bo psikusa sprawiła też innym pochłoniętym ćwiczeniami towarzyszkom.
Od wczorajszego wieczoru Instagram gwiazdy milczy, jednak można się spodziewać, że panie nie mają do siebie pretensji, bo dobrze się znają. Całe zajście mogą traktować nie tyle jako zabawę, ile także ostrzeżenie.
Ile kosztuje obóz sportowy z Anną Lewandowską?
Obozy firmowane nazwiskiem sportsmenki od wielu lat cieszą się dużym zainteresowaniem, choć ich cena nie należy do niskich. Za udział w "Camp by Ann" trzeba zapłacić 5250 zł. W ramach tej kwoty uczestnicy mogą spodziewać się wielu atrakcji.
Turnus podzielony jest na dwie części — sportową i merytoryczno-motywacyjną. W trakcie podopieczni Anny Lewandowskiej mogą liczyć na wykład-niespodziankę i wspólne zdjęcia.
W cenę wliczone jest także zakwaterowanie w 7-osobowych domkach o podwyższonym standardzie, wyżywienie, odnowa biologiczna, moc gadżetów i ubezpieczenie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.