Zdobywca Oscara kupił i wyremontował zamek. Wnętrza robią wrażenie
Jeremy Irons, brytyjski aktor nagrodzony Oscarem za rolę w filmie "Druga prawda", od lat dzieli życie między plan filmowy a odległe wybrzeże Irlandii. W hrabstwie Cork kupił i odrestaurował XV-wieczny zamek Kilcoe, zamieniając go z ruiny w niezwykły dom z duszą. Jak wygląda w środku?
Zamek Kilcoe to typowy średniowieczny budynek – wieżowa warownia wzniesiona około 1450 roku. Przez wieki zmieniał właścicieli, aż w XX wieku popadł w całkowitą ruinę. Gdy Jeremy Irons był w Irlandii w 1998 roku, budowla była pozbawiona dachu, zarośnięta i zapomniana.
Odkrycie w aucie na granicy. Kierowca miał cwany plan
Aktor, zauroczony okolicą i spokojem pobliskiej zatoki, postanowił działać. Kupił zamek i rozpoczął kilkuletnią renowację. Prace trwały blisko 6 lat. Wymagały ogromnej determinacji. Jeremy Irons nadzorował wszystko osobiście, zatrudniając lokalnych rzemieślników i historyków architektury.
Jak wspominał w wywiadzie dla "The Irish Times", na czas remontu "stał się budowlańcem", ucząc się tradycyjnych technik, by zachować charakter miejsca. Koszt przedsięwzięcia gazeta szacowała na około 1,5 miliona euro.
Najwięcej emocji wzbudził kolor zamku. Zamiast surowego, kamiennego wyglądu gwiazdor Hollywood kazał pokryć mury ciepłą terakotową farbą wapienną. Dla jednych była to odważna decyzja artystyczna, dla innych – profanacja. Właściciel uważał, że zamek powinien stać się częścią krajobrazu, a poza tym średniowieczne twierdze często malowano właśnie w takich barwach.
Jeremy Irons nie chciał, by jego dom przypominał muzeum, więc zadbał, by każdy detal był funkcjonalny, a jednocześnie wierny duchowi epoki. Główne pomieszczenie, tzw. "solar", czyli dawna sala dzienna, zajmuje kilka pięter i jest sercem całego zamku.
Wnętrza w zamku Jeremiego Ironsa
Wysokie sufity, masywny kamienny kominek i ogromne okna nadają zamkowi przestronności. W środku znajdują się wygodne kanapy, antyki i osobiste pamiątki z podróży aktora. Na ścianach wiszą tkaniny i obrazy, a podłogi zdobią orientalne dywany.
W prywatnych apartamentach Jeremy Irons zachował surowość starej konstrukcji, ale dodał nowoczesne udogodnienia – ogrzewanie, bieżącą wodę i oświetlenie, wszystko dyskretnie ukryte, by nie zaburzyć historycznego charakteru wnętrz. Przebywa w nich przez część roku. Wówczas przyjmuje swoich gości i oddaje się żegludze wokół wybrzeża.