Choć techno nie powstało w Berlinie, a w amerykańskim Detroit, to właśnie w stolicy Niemiec, zaraz po upadku muru berlińskiego, muzyka ta zadomowiła się na dobre. W latach 90. powstało wiele kultowych klubów (jak np. Tresor), a artyści i publiczność zjeżdżała z całego kontynentu i świata na niezapomniane imprezy.
Do 2006 roku rokrocznie (z małymi przerwami) odbywał się tu Love Parade. Po latach 12 latach od tragedii w Duisburgu, spadkobiercą parady został Rave The Planet, organizowany przez Matthiasa Roeingha, znanego pod aliasem Dr. Motte.
Techno stało się ścieżką dźwiękową atmosfery zmian po zjednoczeniu Niemiec. Powstałe przestrzenie wolności przyczyniły się do ugruntowania sceny klubowej, która jest dziś obecna w Berlinie. Muzyka ta jest ściśle związana z miastem i zbudowała swój wyjątkowy charakter poprzez rolę odegraną w zjednoczeniu kraju - podkreśliła niemiecka ministra kultury, Claudia Roth.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Cios w Putina. Rosjanie wzywają do ewakuacji
W 2011 roku muzykoterapeuta Hans Cousto wpadł na pomysł, by zaangażować się we wpisanie berlińskiego techno na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
To przede wszystkim kulturowe formy wyrazu, które są bezpośrednio związane z ludzką kreatywnością i tradycjami, a które ludzie przekazują z pokolenia na pokolenie i podlegają ciągłej ewolucji - oto opis niematerialnego dziedzictwa na stronie UNESCO.
Proces trwał lata, lecz przełomowym momentem była pandemia koronawirusa, kiedy to wszystkie kluby zostały zamknięte. Na alarm zaczęła bić inicjatywa zrzeszająca berlińskie miejscówki - Clubcommision, której zadaniem było powstrzymanie upadku kultury techno.
Dlaczego to takie ważne? Berlin nie jest miastem przemysłowym, tylko turystycznym, a to co przyciąga rzeszę turystów do stolicy Niemiec, to właśnie imprezy techno - na to zjawisko mówi się "technoturystyka". Ewentualny upadek kultowych klubów i imprez mogłyby przynieść katastrofalne straty dla miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W środę 13 marca UNESCO ogłosiło, że dodało sześć nowych wpisów do niemieckiej listy niematerialnego dziedzictwa kulturowego - wśród wymienionych znalazło się berlińskie techno. Zainteresowani twierdzą, że to "kamień milowy w historii dla berlińskich producentów, artystów, operatorów klubów i organizatorów wydarzeń techno."
Jak zauważa "Der Spiegel" zmiana ta przyniesie korzyści społeczne i gospodarcze dla Berlina - może to znacząco ułatwić prowadzenie biznesu związanego z muzyką techno, poprzez dostęp do rządowych dotacji i funduszy:
Zrobiliśmy to! Gratulacje dla wszystkich twórców, którzy ukształtowali berlińską kulturę techno i wnieśli do niej wkład. Wielkie podziękowania dla wszystkich zaangażowanych, którzy byli z nami w tej podróży od pierwotnego pomysłu Hansa Cousto w 2011 roku. Specjalne podziękowania należą się Komisji Ekspertów ds. Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego przy Niemieckiej Komisji ds. UNESCO! - czytamy na stronie Rave The Planet.
Radości nie kryje również Artur Wojtczak - polski publicysta, który jest bardzo blisko związany z berlińską sceną klubową, oraz współpracuje ze spadkobiercami Love Parade:
To naprawdę wielki dzień - zwłaszcza dla ludzi takich jak ja, którzy kulturę klubową traktują bardzo serio i wręcz misyjnie. Jestem bardzo dumny, że mogę od paru lat współpracować z fundacją stojącą za paradą Rave The Planet, która zrobiła najwięcej dla tej idei i dokumentowała złożony do UNESCO wniosek. Kultura techno to bowiem nie tylko muzyka, a styl życia – na jej temat powstają książki, filmy dokumentalne oraz… muzea - mówi o2.pl Artur Wojtczak.
Warto dodać, że dziennikarz jest jednym ze ze współautorów antologii "30 lat Polskiej Sceny Techno" - jak się okazuje dokumentacja zebrana przez polski zespół miała niebagatelny wpływ na decyzję UNESCO:
Wiem również, że antologia "30 Lat Polskiej Sceny Techno", której obok Radka Tereszczuka i Łukasza Krajewskiego jestem współautorem, odegrała rolę w dokumentacji złożonej pod wnioskiem – w naszej książce znajdziecie bowiem szereg odniesień do Berlina jako mekki dla polskich klubowiczów oraz Love Parade jako źródła inspiracji polskich klubowiczów, DJ-ów i producentów. Jako że polska scena jest wciąż bardzo dynamiczna i zdecydowanie się rozwija, jestem pewien, że i Polska podejmie pewne działania plasujące techno jako kulturę wyższą - podsumował
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo