W maju Maja i Krzysztof Rutkowscy zorganizowali imprezę, która była szeroko komentowana w mediach. Pierwszą Komunię Świętą syna połączyli z odnowieniem przysięgi małżeńskiej. Przyjęcie urządzono z rozmachem, a Rutkowski w jednym z wywiadów przyznał, że na imprezę wydał około 500 tysięcy złotych.
Jeszcze większe zdziwienie wywołały prezenty, które otrzymał Krzysztof Rutkowski Junior. Na liście znalazło się m.in. BMW E36.
Czytaj także: To się porobiło! Metamorfoza Krzysztofa Rutkowskiego
Ostatnio o Krzysztofie Rutkowskim znów zrobiło się głośno, tym razem za sprawą osobliwego "show" urządzonego w kościele. Celebryta uczestniczył w nabożeństwie w kościele Stanisława Kostki w Aleksandrowie Łódzkim. Zjawił się tam w asyście ochroniarzy, żeby - z okazji Dnia Świętego Krzysztofa - poświęcić kolekcję luksusowych aut.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choć zachowanie Rutkowskiego często staje się obiektem drwin, główny zainteresowany nie przejmuje się krytyką. Chętnie mówi zarówno o swojej pobożności (stwierdził, że przy jego łóżku, oprócz broni, znaleźć można różaniec), jak i swoim bogactwie.
Ksiądz o zachowaniu Rutkowskiego: "Takie nie bardzo etyczne"
Ksiądz Janusz Koplewski, popularny kapłan znany jako "spowiednik gwiazd", nie widzi nic niestosownego w zachowaniu Rutkowskiego, jeśli chodzi o huczne poświęcenie luksusowych samochodów.
Każda rzecz, która służy człowiekowi może i powinna nawet być poświęcona. To nie jest żadna sensacja. Święci się pola, święci zioła, zboża i święci się traktory, a na świętego Krzysztofa jest święcenie samochodów. 25 lipca wierni przyjeżdżają samochodami i to różnymi. I tu nie widzę nic złego. Nawet uważam, że to jest bardzo piękny zwyczaj – podkreślił ostatnio duchowny w rozmowie z "Faktem".
Na krytykę - zdaniem księdza Koplewskiego - zasłużyło natomiast zbyt wystawne obchodzenie komunii. W ocenie duchownego takie zachowanie jest nieetyczne i niestosowne, bo może sprawić przykrość innym dzieciom.
- To jest po prostu takie nie bardzo etyczne. Bo nie każdego stać na pewne rzeczy. Jeden ma pieniądze, drugi nie ma — to jest jasne. No, ale niektórzy właśnie to niepotrzebnie podkreślają - powiedział kapłan w rozmowie z "Faktem".
Tutaj oczywiście chodzi o to przykazanie miłości, żebym nie zrobić krzywdy swoim bogactwem. Te komunie są przecież tak robione, że niektórym dzieciom może być po prostu przykro. Robimy sobie z tego komercję i ja się na to absolutnie nie zgadzam. To jest uroczystość religijna, to powinno mieć zupełnie inny wymiar, a nie ile kto dostał w kopercie i jakie prezenty otrzymał - zaznaczył duchowny.
Jak dodał, "kiedyś wszyscy byli bardziej równi", natomiast "teraz jeden ma, drugi nie ma, ale epatowanie bogactwem świadczy tylko o rodzicach".