Mocne słowa Malajkata o szkole. "Jest miejscem opresji i przemocy"
Debata na temat przemocy w polskich szkołach aktorskich nabiera tempa. Wojciech Malajkat, wieloletni rektor Akademii Teatralnej w Warszawie, w rozmowie z Silver TV odniósł się do problemu nadużyć w edukacji artystycznej. Aktor podkreśla, że przemoc nie jest niezbędna w procesie kształcenia.
Szkoły aktorskie od dziesięcioleci funkcjonują jako prestiżowe kuźnie talentów, wychowujące przyszłe gwiazdy teatru i filmu. Jednak za kulisami sceny i kamer często kryje się mroczniejsza rzeczywistość – przemoc psychiczna, fizyczna, a nawet seksualna, której doświadczają młodzi adepci sztuki aktorskiej.
W wielu szkołach funkcjonuje silna hierarchia. Studenci są zależni od wykładowców, którzy często jednocześnie są czynnymi artystami i mogą wpływać na dalszą karierę młodych ludzi.
Jak przypomina Plejada, dyskusja na temat przemocy w szkołach aktorskich rozpoczęła się po opublikowaniu w marcu 2021 roku wpisu Anny Paligi, absolwentki Łódzkiej Szkoły Filmowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna na marsze. Ekspert: Nieprzemyślana idea
Artystka opisała przypadki mobbingu, przemocy fizycznej i psychicznej oraz molestowania seksualnego, których doświadczyła podczas studiów. Wskazała konkretne sytuacje, w których wykładowcy mieli przekraczać granice, tłumacząc to "metodami aktorskimi". Jej relacja skłoniła innych artystów, m.in. Dawida Ogrodnika i Joannę Koroniewską, do zabrania głosu.
Czytaj także: Co ze spadkiem po Krawczyku? Prawnik juniora zabrał głos
Malajkat o problemach w szkole aktorskiej
W najnowszym odcinku programu "Czas na gości" w Silver TV Wojciech Malajkat został zapytany o problem nadużyć w szkołach artystycznych.
Myślę, że w ogóle szkoła w Polsce jest miejscem opresji i przemocy. Tak czy siak, ta czy inna. Wyższa, średnia czy podstawowa, ale rozmawiamy o artystycznych i teatralnych w szczególności - stwierdził aktor.
Malajkat podkreślił, że choć sam nie doświadczył bezpośredniej przemocy ani w szkole, ani w pracy, zdaje sobie sprawę z istnienia problemu. Sprzeciwił się przekonaniu, że "hartowanie" ucznia przez upokorzenie czy agresję przynosi lepsze efekty.
Moim zdaniem to jest jak z wychowaniem dzieci. To jest dokładnie to samo. Nie rozumiem, dlaczego my mamy garbować komuś skórę, bo potem będzie odporniejsze dziecko czy aktorka lub aktor? Kompletnie tego nie rozumiem. Nikt mi nigdy nie garbował skóry. Ani rodzice, ani na studiach aktorskich - powiedział.
Aktor zaznaczył, że systemowe przyzwolenie na przemoc, często uzasadniane tradycją czy rzekomą skutecznością, powinno zostać zakwestionowane.
Nikt mi nic złego nie zrobił ani w szkole filmowej, ani w teatrze. Nikt nie jeździł po mnie. Próbowano może, ale to tylko dlatego, że tak myślą wszyscy, że tak trzeba, że trzeba użyć przemocy - dodał.