Adam Małysz przyznał, że kobieta, która zgłosiła się do niego po pomoc, brzmiała bardzo wiarygodnie. Na kanale "Biznes Misja" przekazał, że zapewniała go, iż pożyczka finansowa to ostatnia szansa na uratowanie życia jej dziecka.
Słynny "Orzeł z Wisły" wielokrotnie przyczyniał się do pomocy potrzebującym i nie odmówił jej kobiecie. "Boli mnie to bardzo mocno, bo przez to straciłem zaufanie do ludzi." - powiedział, po czym dodał:
Dziś mimo tego, że wiem, że np. 100 proc. pieniędzy z fundacji nigdy nie trafi do danej osoby, to mimo to wolę pomagać w taki sposób, ponieważ wiem, że to jest bezpieczniejsze niż bezpośrednie pomaganie komuś. To jest krzywdzące dla tych ludzi, którzy rzeczywiście potrzebują tej pomocy, ale tyle razy byłem oszukany i wykorzystany w ten sposób, że komuś pomogłem i później się ze mnie śmiano, że po prostu nie mam już zaufania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adam Małysz został oszukany finansowo przez sąsiadkę
Podczas wywiadu Małysz wspominał, jak bardzo zabolała go nieszczerość sąsiadki. "Ta osoba nie uciekła, chodziła sobie spokojnie, a de facto miało to być na chore dziecko, które potrzebuje pomocy. Okazało się, że to dziecko nie potrzebowało pomocy. Trochę było tych pieniędzy" - mówił.
Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli Pucharu Świata w skokach narciarskich nie zdradził, ile pożyczył kobiecie oraz, na co zostały one przeznaczone, lecz dowiedział się o tym.
Ta osoba potrafiła klęknąć w błocie – bo wtedy lało – i płakać przede mną, że to jest jego ostatnia szansa i jeśli to dziecko nie będzie mieć tej operacji, to nie przeżyje, no to mi już serce puściło. Później, kiedy dowiedziałem się, na co poszły te pieniądze i jak te osoby opowiadały, że zrobiły mnie w bambuko, to było to bardzo przykre (...) Zdarzało się tak, że te osoby w ogóle zapominały o tym, że pożyczyły pieniądze. Dlatego mam bardzo mocno naruszone zaufanie do ludzi. Teraz wolę to robić przez fundacje, z którymi współpracuję - dodał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.