Był ulubieńcem widzów TVP w latach 90. Zmarł mając 35 lat
Sławomir Siejka, młody i perspektywiczny prezenter telewizyjny, zmarł niespodziewanie 23 listopada 1994 roku. Jego nagła choroba i śmierć poruszyły nie tylko kolegów z pracy, ale także tysiące widzów. Tak wygląda jego grób na Cmentarzu Powązkowskim.
Sławomir Siejka zaczynał karierę w Telewizji Polskiej w 1989 roku, choć wcześniej rozważał ścieżkę życia kapłana. Zamiast na duchową przystań, wybrał scenę telewizji, gdzie zdobył serca widzów swoją autentycznością i profesjonalizmem. Jego hobby była sztuka iluzji i podróże, kolekcjonował też krawaty. Niestety, jak zauważyła jego bliska przyjaciółka w artykule dla "Gazety Wyborczej", Siejka nie poświęcał wystarczająco uwagi swojemu zdrowiu.
Problemy zdrowotne pojawiły się 7 listopada 1994 roku, kiedy to prezenter nagle zasłabł podczas nagrywania wywiadu we Wrocławiu. Zdiagnozowano u niego zaawansowaną formę wirusowego zapalenia opon mózgowych oraz gruźlicę. Pomimo hospitalizacji przez dwa tygodnie, nie udało się opanować choroby. – Traciłeś i odzyskiwałeś przytomność, mówiąc: "Wypuśćcie mnie, przecież mnie potrzebują" – wspominała przyjaciółka, która czuwała przy nim do końca. Siejka zmarł w wieku 35 lat, pozostawiając po sobie pustkę wśród kolegów z Woronicza i fanów.
Publikuje w internecie. Mówi, jak postrzegane w nim są kobiety
Od razu w środowisku pojawiły się plotki o innej przyczynie zgonu prezentera TVP oraz o jego życiu towarzyskim. Czasopismo "Replika" piszące o tematyce LGBT, po latach ujawniło nieoficjalnie, że Sławomir Siejka zmarł na AIDS.
Jego kariera w Telewizji Polskiej, choć krótka, była pełna inspirujących momentów. Rozpoczynał w redakcji muzycznej, szybko zdobywając uznanie dzięki wywiadom z gwiazdami, takimi jak Kora Jackowska czy Violetta Villas. Siejka prowadził koncerty muzyczne i współpracował również z Operą Kameralną.
Sławomir Siejka spoczywa na warszawskich Starych Powązkach. Chociaż wiódł życie kawalera, pozostawił po sobie wielu fanów, którzy pamiętają o nim, odwiedzając jego grób i prowadząc profil w mediach społecznościowych, gdzie dzielą się wspomnieniami i archiwalnymi nagraniami. Wszyscy zgodnie twierdzą, że jego odejście przyszło zbyt wcześnie.