5 maja w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów zakończył się proces przeciwko Dodzie, Emilowi S. i mężczyznom, którzy szantażowali Emila Haidara. Sprawa ciągnęła się przez sześć lat. W końcu Dorota Rabczewska usłyszała wyrok - jeden rok więzienia, w zawieszeniu na dwa lata. Oraz 100 tys. złotych grzywny.
Z informacji, do których dotarli dziennikarze Faktu wynika, że były narzeczony Dody złożył apelację. Nie godzi się z tak niskim wyrokiem. Chce dla piosenkarki surowszego wymiaru kary.
Przypomnijmy, że w grudniu 2016 roku Emil Haidar był szantażowany i zastraszany. W 2017 roku prokuratura postawiła Dorocie Rabczewskiej, jej ówczesnemu mężowi Emilowi S. i kilku jego "kolegom" zarzuty w tej sprawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doda trafi do więzienia?
Wydając wyrok, sąd w uzasadnieniu zgodził się z oceną prokuratury - Doda od początku wiedziała w jaki sposób "koledzy" jej byłego już męża Emila S. chcą poradzić sobie z Haidarem. Mężczyźni mieli żądać wycofania wszystkich spraw sądowych przeciw piosenkarce, zastraszali mężczyznę. I żądali od niego wypłacenia im jednego miliona złotych.
Zobacz również: Zapytali Krzysztofa Skibę o dziecko. Stanowcza odpowiedź muzyka
Dowodami w sprawie są m.in. zeznania owych "kolegów". A ci jednoznacznie obciążyli Rabczewską mówiąc, że działali na jej polecenie. Prokuratura dysponuje też dokumentacją ze spotkań piosenkarki z szantażystami. Mimo tak poważnych zarzutów i jednoznacznie obciążających gwiazdę dowodów, sąd skazał ją na rok więzienia w zawieszeniu.
Z taką decyzją kategorycznie nie zgadza się Emil Haidar. Chce, żeby Rabczewska trafiła za kratki. Według informacji dziennikarzy "Faktu" adwokat Haidara w apelacji zawnioskował o surową karę dla Dody - bezwzględnego więzienia na okres dwóch lat.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.