Katarzyna Cichopek od niemal ćwierćwiecza gra w "M jak miłość". Na plan trafiła jako 17-latka i początkowo miała pojawić się tylko w kilku scenach. Los sprawił, że postać Kingi Zduńskiej jest w produkcji do dziś i mimo transferu do Polsatu nic nie wskazuje, by ta przygoda miała się zakończyć.
Bywało jednak inaczej. Wiele lat temu musiała wspiąć się na wyżyny zawodowych możliwości, by sprostać kreatywności scenarzystów. Doskonale pamięta tę chwilę. Była wówczas przekonana, że jej bohaterka zostanie uśmiercona.
Czytałam scenariusz, jadąc na plan zdjęciowy, dostaliśmy w kopercie nowe odcinki i czytam, że Kinga ma wypadek samochodowy i mówię: "O, to jest właśnie ten moment, kiedy chyba już się żegnam z obsadą" - wyznała na łamach Party.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Finał skrupulatnie przygotowanego wypadku, choć był nieszczęśliwy, oznaczał dla niej coś innego. Katarzyna Cichopek przez ponad dwa lata odgrywała przed kamerami osobę niewidomą.
Ja mówię: "Jak to nie widzi? Jak ja ma to zagrać?" - zastanawiała się.
Cichopek w "M jak miłość" zagrała niewidomą. "Cała Polska płakała"
Strach w tym przypadku miał — nomen omen — wielkie oczy. Gwiazda podjęła się wyzwania i dzięki temu podszkoliła swój aktorski warsztat. Jej poświęcenie docenili widzowie. Z dumą przyznała, że "wtedy Polska płakała, kiedy Kinga nie widziała".
Fani "M jak miłość" pamiętają, że bohaterka poddała się wtedy operacji, dzięki której odzyskała wzrok. Po latach widmo ponownych problemów spadło na nią w 1636 odcinku. Ostatecznie scenarzyści (tym razem) byli dla niej łaskawsi.
Katarzyna Cichopek jest świadoma, że angaż do ulubionej telenoweli Polaków stał się dla niej przepustką do dalszej kariery w telewizji. Nie miała jednak wielu możliwości, by w innych okolicznościach dowieść talentu aktorskiego. Spełnia się jako prezenterka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.