Ewa Telega nie miała pracy i pieniędzy. To, co wtedy robiła, uważa za "głupie"
Ewa Telega to popularna aktorka, jednak nie zawsze tak było. W programie "Interakcja. Starcie pokoleń" wróciła do czasów, gdy telefon milczał, a nowe filmowe propozycje nie nadchodziły. Nie mając dużego wyboru, przyjmowała wszystkie role. "Straciłam szacunek do zawodu" - wyznała.
Ewa Telega jest absolwentką łódzkiej Filmówki, ale już jako dziecko uważała się za aktorkę. Chodziła do Państwowej Szkoły Baletowej w Bytomiu i lubiła występować na scenie. Wspominała, że jako 10-latka "myślała, że jest najmądrzejsza i najpiękniejsza".
Reżyserzy nie od razu się na niej poznali. Zamiast głównych bohaterek, proponowali jej role epizodyczne lub drugoplanowe, np. w "Łuku Erosa" lub "Córach szczęścia". Gdy ofert było coraz mniej, aktorka zaczęła mieć wątpliwości, czy idzie właściwą ścieżką przez życie.
Siedziałam w hotelu w Sopocie, patrzyłam na morze i myślałam: może zostanę kelnerką... A może marynarzem? - opowiadała w "Interakcja. Starcie Pokoleń".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kultura WPełni: Juliusz Machulski o przekraczaniu granic przez reżyserów
Ewa Telega przez pewien czas nie przebierała w propozycjach. Przyjmowała wszystkie, również te, które niekoniecznie były okazją do zaprezentowania pełni aktorskiego warsztatu. Z perspektywy czasu sądzi, że było to "głupie".
Grałam w rzeczach, w których nie powinnam grać. Było to tak głupie, kompletnie. Ale nie miałam pracy, potrzebowałam pieniędzy. [...] Traciłam szacunek do zawodu. Bo jak się ma 30 lat, dziecko, i ciągle czeka się na telefon, to zaczynasz się zastanawiać: po co ja to robię? - skwitowała.
Ewa Telega umie odciąć się od postaci, którą gra. Tak to tłumaczy
Kariera 63-latki ku jej uciesze zaczęła się rozkręcać. Widzowie mogli oglądać ją m.in. w "Plebanii", "Przyjaciółkach", "Bejbis", czy "Baczyńskim". Zdobyła doświadczenie, dzięki któremu nie przynosi pracy do domu i umie skutecznie odseparować się od postaci, w którą w danym czasie się wciela.
W psychice bardzo prosto jest się odciąć. Skończyłam, odcięłam się, ja nikogo nie zamordowałam. To, że przed chwilą wbiłam komuś nóż w serce, to nie znaczy, że jestem mordercą — mówiła.
Ewie Teledze trudniej poradzić sobie ze skutkami fizycznymi. Gdy wieczorem gra spektakl w teatrze, po powrocie do domu wciąż czuje się rozgrzana emocjonalnie i ma trudności z zaśnięciem.