Małgorzata Mikusek, znana z 7. edycji "Sanatorium miłości", od prawie 40 lat mieszka we Włoszech, choć sercem wciąż jest związana z Polską. Seniorka często odwiedza ojczyznę, gdzie posiada mieszkania w Warszawie.
Kobieta zwierzyła się, że od trzech lat jest wdową, a przez prawie 20 lat opiekowała się mężem, który cierpiał na Alzheimera i Parkinsona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Życie we Włoszech i niska emerytura
Małgorzata Mikusek zauważa, że problem niskich emerytur dotyczy nie tylko Polski, ale i Włoch.
Na całym świecie jest ten problem, bo wiadomo, że każdy by chciał mieć jak najwięcej tej emerytury. Niemniej we Włoszech działa to na takiej samej zasadzie i zależy od liczby przepracowanych lat. Ludzie żyją z tym, co mają. Do wszystkiego w życiu można się przyzwyczaić. Nie trzeba żyć ponad stan. Od nikogo niczego nie oczekuję, bo jestem całkowicie samowystarczalna. Odsuwam od siebie kwestię pieniędzy, bo nie szukam kogoś, kto by musiał mnie utrzymywać czy coś w tym guście - powiedziała w rozmowie z "Plejadą".
Mimo że jej emerytura jest bardzo niska, Małgorzata podkreśla, że nie jest to dla niej najważniejsze. Przez lata pracowała na umowę zlecenie, co wpłynęło na wysokość jej świadczeń.
Pracowałam przez wiele lat przez Pagart, to było na umowę zlecenie. W tamtym okresie żyłam moimi wyjazdami, moim tańcem, muzyką. Nie brałam pod uwagę tego, co będzie, jak stanę się starsza i dojdę do wieku emerytalnego. To była umowa na zlecenie, więc w związku z tym, umówmy się, nie były płacone składki. Tak że ja emeryturę mam po prostu bardzo, bardzo niską. Natomiast mnie to nie interesuje, bo mam swoje pieniądze - przyznała.
Poszukiwanie miłości
Małgorzata Mikusek nie ukrywa, że pragnie znaleźć partnera w Polsce. Życie między dwoma krajami nie stanowi dla niej problemu.
Włosi są wspaniali, kochają kobiety. Dają ci wszystko, bo potrafią kochać. Widzą świat na kolorowo. Ale zarazem dają ci złotą klatkę i cię w niej zamykają. Im się wydaje, że to jest wszystko, a to jest nic. Bo potrzebujemy też naszej wolności. Wolność nie oznacza, że ja sobie idę i robię, co chcę. Niemniej mam prawo decydowania o sobie w wieku dojrzałym. Mam prawo w cudzysłowie odejść od stołu w momencie, kiedy nie czuję się doceniona. Moja mama mówiła mi, że do odważnych świat należy, więc będę próbowała do końca. Cały czas będę próbowała znaleźć miłość, ale, oczywiście, nie na siłę - przyznała w rozmowie z "Plejadą".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.