Mike Berry zmarł w wieku 82 lat w domu rodzinnym. Odszedł spokojnie w łóżku, wokół czuwali jego najbliżsi. Wokalista, który był jedną z ikon muzyki w Wielkiej Brytanii, został pożegnany przez fanów i menedżera, Petera Stocktona.
Nazwał go "wyjątkowym muzykiem z ogromnym sercem" i przypomniał, że jego kariera trwała 64 lata. Nie ukrywał, że to ogromna strata dla świata rozrywki, jednak wie, że zmarły "spotkał się w niebie ze swoimi starymi kolegami". W podobnym tonie na Facebooku wypowiedział się kolejny przyjaciel dawnego gwiazdora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znałem Mike’a od 1976 roku, był jednym z najbardziej serdecznych i pogodnych ludzi, jakich spotkałem w branży. Jego uśmiech i śmiech były zaraźliwe — napisał David Stark.
Choć Mike Berry był nestorem, jego śmierć była sporym zaskoczeniem. Ostatni koncert zagrał 23 lutego tego roku. Bilety na widowisko w The Half Moon w Londynie wyprzedały się, co świadczyło o tym, że mimo upływu lat jego muzyka wciąż przyciągała słuchaczy.
Miał ambitne plany, by latem kontynuować serię występów, jednak tego nie uda się już spełnić. Fani mają w pamięci czasy, gdy pojawiał się na jednej scenie z takimi legendami, jak The Beatles i The Rolling Stones.
Wypromował kilka przebojów, m.in. "Don’t You Think It’s Time" i "Tribute to Buddy Holly". W 1980 roku cover piosenki "The Sunshine of Your Smile" był notowany na najwyższych miejscach brytyjskich list przebojów.
Nie żyje Mike Berry. Widzowie pokochali go za postać Mr. Spoonera
Równocześnie z twórczością muzyczną, realizował się przed kamerą. Uznanie widzów zdobył dzięki roli młodszego sprzedawcy w eleganckim domu towarowym, czyli Mr. Spoonera w sitcomie "Are You Being Served?".
To nie była jego jedyna udana kreacja. Zagrał także w serialach "Dramarama" i "Worzel Gummidge" oraz filmie "Więzień wojny" z 1954 roku.