"Nie będę umierać na scenie". Minął rok od śmierci Elżbiety Zającówny
Elżbieta Zającówna, znana z roli w serialu "Matki, żony i kochanki", zmarła rok temu, 28 października. Chorowała na rzadką skazę krwotoczną, przez którą zrezygnowała z kariery aktorskiej. Przed laty mówiła w "Vivie!" o postanowieniu, by "nie umierać na scenie".
Elżbieta Zającówna przez lata należała do najpopularniejszych polskich aktorek filmowych i telewizyjnych. Ukończyła krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, a na ekranie zadebiutowała jeszcze w latach 70.
Szybko zyskała sympatię widzów, pojawiając się w produkcjach, które dziś uchodzą za klasykę polskiego kina. Publiczność zapamiętała ją z ról w filmach "Vabank", "Seksmisja" i "Alternatywy 4", a później także z telenoweli "Matki, żony i kochanki" i "Na dobre i na złe". W drugiej połowie lat 90. coraz rzadziej przyjmowała nowe propozycje.
Powodem nie była utrata pasji, lecz zdrowie. Elżbieta Zającówna zmagała się z chorobą von Willebranda — wrodzoną skazą krwotoczną, która powoduje zaburzenia krzepliwości krwi i może prowadzić do niebezpiecznych krwotoków. Dolegliwość, wymagająca ostrożności i stałej opieki lekarskiej, zmieniła jej codzienność.
Zillmann i Lesar wprost o pocałunku: "Zdecydowałyśmy, że będzie dłużej". Czy dziewczyna Kasi zaakceptowała ten pomysł?
Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie — tłumaczyła na łamach "Vivy!".
Po diagnozie konsekwentnie unikała rozgłosu. Rzadko pojawiała się publicznie, nie udzielała wielu wywiadów i nie uczestniczyła w wydarzeniach branżowych. Skupiła się na rodzinie i życiu prywatnym, a w Krakowie, z którym była związana od lat młodości, odnajdywała spokój z dala od świateł reflektorów. Przez znajomych z pracy została pozytywnie zapamiętana.
Ona zawsze stała z boku. Była jedną z niewielu osób, która potrafiła powiedzieć koleżance, że fajnie zagrała. Ludzie sobie szczędzą w tym zawodzie komplementów, a ona potrafiła powiedzieć coś miłego — wspominała Joanna Kurowska w Jastrząb Post.
Elżbieta Zającówna została pochowana w Krakowie
Śmierć Elżbiety Zającówny poruszyła całe środowisko artystyczne. Uroczysta msza żałobna odbyła się 6 listopada 2024 roku w Kościele Środowisk Twórczych przy placu Teatralnym w Warszawie.
Następnego dnia urna z prochami aktorki została przewieziona do Krakowa, gdzie odbył się pogrzeb na cmentarzu Grębałów. Tam, w rodzinnym grobowcu, spoczęła obok swoich najbliższych.