Ewa Bem będzie gwiazdą wigilijnego koncertu w Konkatedrze Matki Bożej Zwycięskiej na warszawskim Grochowie. Wraz z innymi artystami wykona tradycyjne pastorałki, wprawiając słuchaczy w radosny nastrój.
Królowa polskiego jazzu przez ostatni czas nie miała jednak wielu powodów do uśmiechu, a wręcz przeciwnie. W rozmowie z dziennikarką TVN przyznała, że mijający rok był dla niej wyjątkowo ciężki.
Bardzo trudny, chorowity, znojny, smutny, smętny. Wszyscy w rodzinie musieliśmy wykrzesać niezwykłe siły, żeby go przetrzymać. [...] Nie powiem, żebym go lubiła — oznajmiła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa Bem dodała, że nie wierzy w to, że wraz z nadejściem nowego roku to się zmieni, a "wszystko ulegnie raptownej odmianie". Na pytanie, czego najlepiej jej życzyć, odpowiedziała bez zastanowienia — zdrowia.
Takie podejście 73-latki spowodowane jest serią nieszczęśliwych wydarzeń w życiu prywatnym. Kilka lat temu zmarła jej córka - 39-letnia Pamela przegrała walkę z nowotworem. Lekarze zdiagnozowali u niej glejaka mózgu. Osierociła dwójkę dzieci.
Przez dwa lata od jej odejścia udawałam, że żyję. Przepychałam dzień za dniem. [...] Przeżyliśmy kolejne etapy żałoby. Niedowierzanie, żal, rozpacz, złość, a nawet wściekłość — mówiła pogrążona w żałobie wokalistka na łamach "Twojego stylu".
Ewa Bem podupadła na zdrowiu
W 2024 roku Ewa Bem zaczęła mieć problemy ze zdrowiem. Gdy po śmierci córki zdecydowała się wrócić na scenę, nie udało jej się zrealizować wszystkich koncertowych założeń.
Pod znakiem zapytania stał jej udział na festiwalu w Sopocie, jednak ostatecznie udało jej się wystąpić. Wówczas jej mąż zdradził w "Rewii", że artystka według zaleceń specjalistów powinna bardziej o siebie zadbać.
Jej nadchodzący występ może w wigilię może wskazywać, że wreszcie udało jej się odpocząć i wrócić do sił. Pozostaje jeszcze nadzieja, że upora się także z bólem psychicznym. Tego najbardziej życzą jej fani.