"To są bzdury". Zeliszewski odpowiedział na słowa Cugowskiego
Niewydany album Budki Suflera z Felicjanem Andrzejczakiem wciąż budzi emocje. Krzysztof Cugowski w wywiadzie dla Plejady wyjaśnił, co stało za decyzją o jego niewydaniu. Do jego wersji wydarzeń odniósł się także obecny lider zespołu, Tomasz Zeliszewski.
Najważniejsze informacje
- Krzysztof Cugowski zaprzecza, jakoby jego powrót do zespołu wpłynął na niewydanie albumu.
- Felicjan Andrzejczak nagrał z Budką Suflera trzy przeboje, ale album nigdy nie ujrzał światła dziennego.
- Tomasz Zeliszewski planuje pośmiertnie uhonorować Andrzejczaka.
Po sukcesie pierwszych albumów Budki Suflera, w zespole zaczęły się pojawiać napięcia. Krzysztof Cugowski i Romuald Lipko mieli różne wizje artystyczne, co doprowadziło do odejścia Cugowskiego w 1977 r. W jego miejsce pojawił się Romuald Czystaw, a później Felicjan Andrzejczak, który nagrał z zespołem kilka hitów.
W 1982 r. Andrzejczak nagrał z Budką Suflera trzy przeboje, ale planowany album nigdy nie został wydany. Krzysztof Cugowski wrócił do zespołu, co według plotek miało wpłynąć na decyzję o niewydaniu płyty. Cugowski jednak zaprzecza, jakoby jego powrót miał z tym związek.
Krzysztof Cugowski w rozmowie z Plejadą przyznał, że sesja nagraniowa z Andrzejczakiem miała miejsce, ale materiały zaginęły. - Nie mam pojęcia, może gdzieś to jest, ale taka płyta była nagrana, to prawda - mówił Cugowski. Zaprzeczył również plotkom jakoby miał "wygryźć" Felicjana Andrzejczaka z roli lidera Budki Suflera. - To są bzdury, nie wiem, kto to opowiada - dodawał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak odpalił "petardę" na MŚ! Nie ukrywał szoku
Zeliszewski odpowiada na słowa Cugowskiego
Tomasz Zeliszewski, perkusista Budki Suflera i jednocześnie jej lider odniósł się do słów Cugowskiego w rozmowie z Plejadą. Jak twierdzi, również nie wie, gdzie znajdują się nagrania. Podkreśla, że Cugowski nie miał wpływu na zakończenie sesji z Andrzejczakiem. Zeliszewski planuje pośmiertnie uhonorować Andrzejczaka, wydając jego utwory z koncertu w Carnegie Hall.
Ta płyta się ukazała, bo jest bardzo dobra. Nazywa się "10 lat samotności". Z kolei jeśli chodzi o tamtą płytę z lat 80. to zarejestrowaliśmy kilka utworów, z nie najlepszymi tekstami. Nam się wszystkim to nie podobało, Felicjanowi również. Wyrażał nawet żal, że tak późno się poznaliśmy (...) Tak naprawdę nasza współpraca wtedy ograniczyła się do akceptacji trzech utworów, które były wcześniej nagrane. Takie rzeczy się zdarzają. Nikt się tym ani specjalnie nie przejął, ani nie zmartwił - mówił.
W sieci krążą plotki o roboczym tytule niewydanego albumu - "Plastykowe serce". Zeliszewski uważa te spekulacje za nieistotne, podkreślając, że nie mają one wpływu na historię zespołu.