Topa jest jednym z najwybitniejszych aktorów współczesnego kina w Polsce. Grał m.in. w takich produkcjach jak "Drogówka", "Kler" czy "Dom Zły". Dużą popularnością cieszy się ostatnia rola 57-letniego artysty. Bartłomiej Topa zagrał Jana Pawła w komediowym serialu "1670".
Okazuje się, że pełna sukcesów kariera zawodowa nie zawsze szła w parze z radością w życiu prywatnym. Mówi o tym sam aktor, który zdecydował się na osobliwe wyznanie w książce "Jestem tatą" Joanny Drosio-Czaplińskiej.
Gwiazdor wspomina w niej o swoim tacierzyństwie, ale też ogromnym dramacie, który przeżywał 10 lat temu. Na rękach Bartłomieja Topy zmarł wtedy jego syn, kilkumiesięczny Kajetan.
Trzymałem go na ręku, za palce. A on siniał z minuty na minutę, na moich oczach. Nic nie mogłem zrobić. Odszedł - wyznał ceniony aktor.
Mimo tragedii, Topa musiał być silny
Bartłomiej Topa dodał, że mimo tragedii i silnych emocji, które nim targały, musiał być wsparciem dla swojej żony, malarki Agaty Rogalskiej. Pomagał też pozbierać się swojemu starszemu synowi, kilkuletniemu wtedy Antkowi. Musiał mu wytłumaczyć, co tak naprawdę się stało. - Rozmowa z dziećmi o śmierci nie jest łatwa - stwierdził szczerze Bartłomiej Topa.
Okazuje się, że na ratunek kilkumiesięcznego Kajetana nie było szans. Chłopiec urodził się z poważną wadą serca.
Jeden na kilka tysięcy takich przypadków - opowiedział gwiazdor..
Dodajmy, że ostatecznie małżeństwo Topy i Rogalskiej nie wytrzymało próby czasu. Łącznie aktor ma piątkę dzieci, z trzech różnych związków.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.