W "Klanie" jest czarnym charakterem. Emerytura z ZUS i granie "ochłapów"
Zbigniew Suszyński to popularny aktor znany z licznych seriali, takich jak m.in. "Klan", gdzie gra podstępnego Igora Rutkę. Jeszcze niedawno był tak rozchwytywany, że występował w siedmiu produkcjach jednocześnie. Niebawem 64-latek wchodzi w wiek emerytalny i rezygnuje z etatu w teatrze przez granie "ochłapów". Czy już myśli o pobieraniu świadczeń z ZUS?
Pan Zbigniew, który jest ojcem Mileny Suszyńskiej i teściem aktora Karola Dziuby, ma bardzo bogatą karierę. Rozpoczynał swoją przygodę z graniem w 1981 roku w serialu "Jan Serce". Potem były takie produkcje jak: "Pogranicze w ogniu", "Ostatni dzwonek", "40-latek. 20 lat później", "Młode wilki", "M jak miłość", "Na Wspólnej" i "Barwy szczęścia".
Kilka lat temu na jednym z portali nazwano mnie nowym królem polskich seriali. I coś w tym jest. Jeszcze nie tak dawno temu grałem równolegle w pięciu serialach telewizyjnych, a także w dwóch dostępnych na platformach stremingowych - wspomniał Suszyński w rozmowie z Plejadą.
Aktor został zapytany czy myśli powoli już o emeryturze.
Dopóki zdrowie mi na to pozwoli, chcę uprawiać ten zawód. A nie piję, nie palę i regularnie ćwiczę, więc mam nadzieję, że jeszcze wiele lat będę w formie. (...) Nie wyobrażam sobie takiej stereotypowej emerytury - powiedział.
Zbigniew Suszyński nie narzeka na brak pieniędzy. Nie musi spłacać żadnego kredytu. Mówi jednak wprost, że z emerytury się nie utrzyma.
Cały czas byłem zatrudniony na etacie w teatrze, moja emerytura nie będzie najgorsza. Oscylować będzie wokół średniej krajowej. Pewnie wystarczyłaby mi na wszystkie opłaty, natomiast na pewno nie byłbym w stanie się z niej utrzymać. Zwłaszcza że poza domem w Warszawie, mam też mieszkanie w Sopocie, a od niedawna – również w Hiszpanii - wyznał.
Aktor zamierza odejść niebawem z teatru.
Mam nadzieję, że doczekam czasów, kiedy będę mniej pracował i kilka dni w tygodniu będę mógł spędzać albo nad polskim morzem, albo w Alicante. Na razie jednak się na to nie zanosi. Jedyne zmiany, jakie przewiduję w najbliższym czasie, to rozstanie z Teatrem Współczesnym, z którym jestem związany od ponad 30 lat - powiedział Suszyński.
Okazuje się, że jego rezygnacja spowodowana jest frustracją.
Prawda jest taka, że już dawno temu powinienem zrezygnować z tego etatu. Zwłaszcza że proponowano mi przejście do Dramatycznego i Powszechnego. Role, które powierzał mi poprzedni dyrektor, były żenujące – same ochłapy. Aż wstyd było mi je grać. Mój potencjał w ogóle nie był wykorzystywany. Siedziałem na ławce rezerwowych, a uniemożliwiane mi było mi przyjmowanie innych propozycji. Parę ról przeszło mi obok nosa, w tym w zagranicznych produkcjach. Kilka razy przymierzałem się do odejścia, ale zawsze pojawiały się jakieś logistyczne problemy. W pewnym momencie machnąłem na to ręką. - zaznaczył.
Przypomnijmy, że obecnym dyrektorem Teatru Współczesnego w Warszawie jest Wojciech Malajkat. Na stanowisku zastąpił Macieja Englerta ( piastował funkcję w latach 1981-2024), brata Jana Englerta i męża aktorki Marty Lipińskiej.