Marcin Dorociński w ostatnich latach wyrobił sobie opinię jednego z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych aktorów w Polsce. Jego kariera sięga już daleko poza granice naszego kraju. Grał m.in. w dwóch amerykańskich produkcjach: "Mission Impossible" i "Gambit królowej".
Mimo tak dużego doświadczenia aktor nie ukrywa, że w pracy towarzyszył mu stres, szczególnie kiedy przychodziło mu pracować z popularnymi kolegami po fachu. Związane to było z jego pochodzeniem, którego, jak sam twierdzi, przez długi czas się wstydził.
Marcin Dorociński miał kompleks pochodzenia ze wsi
W rozmowie ze "Zwierciadłem" Marcin Dorociński wyjaśnił, że dużo czasu zajęło mu uświadomienie sobie, jak dużą wartością dla niego jest jego wiejskie pochodzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Długo myślałem, że muszę zabić w sobie te wiejskie korzenie, tę prostotę, którą uwielbiam i której nie chciałbym nigdy stracić. Traktuję swoje pochodzenie jako moją siłę i coś, co mnie ukształtowało. Wyszedłem już z kompleksu wsi - opowiadał aktor.
Marcin Dorociński w swojej karierze zawodowej miał okazję współpracować na planie filmowym z takimi aktorami jak np. Ryan Reynolds czy Kenneth Branagh. Nie ukrywa, że kiedy dochodzi do takich sytuacji, towarzyszy mu stres.
Za każdym razem, gdy jadę za granicę, trzęsą mi się portki. Powtarzam sobie: żeby tylko nie przynieść wstydu. Przede wszystkim sobie, a w dalszej kolejności - rodzinie oraz krajowi. Ja się zawsze denerwuję. (...) Czasami mnie to za dużo kosztuje - wspominał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.