Mikey Madison zagrała główną rolę w filmie "Anora" w reżyserii Seana Bakera. Produkcja była objawieniem podczas tegorocznej gali Oscarów. Aktorka została doceniona za postać Ani — młodej striptizerki, która zakochała się w synu rosyjskiego oligarchy.
Do projektu podeszła profesjonalnie. Rozpoczęła naukę języka rosyjskiego, a ćwiczenia pole dance stały się jej codziennością. Poświęciła wiele czasu, by w "Anorze" wypaść jak najbardziej autentycznie. Nie chciała, by jej taniec wyglądał nawet odrobinę amatorsko.
Trenowałam przez kilka miesięcy po to, aby zrobić 20-sekundową scenę tańca na rurze. Naprawdę chciałam wyglądać na bardzo doświadczoną tancerkę, która tańczyła przez co najmniej kilka lat. [...] To było dużo przygotowań, ale bardzo mi się podobało — wyznała w rozmowie z portalem IndieWire.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W to, że właśnie tak Mikey Madison podejdzie do odegrania postaci Ani, od samego początku wierzył reżyser. Sean Baker, który stoi za sukcesem "Krzyku" i "Pewnego razu w Hollywood" wyznał, że podczas wstępnych przesłuchać nie miał wątpliwości co do jej udziału w obsadzie.
Szczerze mówiąc, był to jeden z najłatwiejszych procesów castingowych, przez które kiedykolwiek przeszedłem — mówił w IndieWire.
Oscary 2025. Kontrowersje wokół "Anory"
Gwiazda "Anory" odebrała statuetkę za najlepszą rolę żeńską, jednak nie obyło się bez kontrowersji. W filmie zagrali rosyjscy aktorzy, co w obliczu wydarzeń politycznych na świecie nie zostało przez wszystkich zaakceptowane i w Hollywood wywołało mieszane reakcje.
W mediach rozgorzała dyskusja o powrocie rosyjskiej sztuki "na salony", a głos zabrał reżyser dzieła. Bronił wyboru aktorów, podkreślając, że film nie jest dziełem politycznym, lecz artystycznym.
Krytycy w jednej kwestii są zgodni. Uważają, że w nagrodzonej Oscarem "Anorze" została pokazana uniwersalna historia o walce m.in. z nierównościami społecznymi, a sztuka może przekraczać granice. Oglądaliście?