Widzowie "Rolnicy. Podlasie" mogą bez filtrów oglądać codzienność rolników. Justyna i Mateusz pokazują, że praca w bliskości z naturą nie zawsze jest łatwa, jednak liczą się chęci i determinacja. Tych nie zabrakło im 2 lata temu, gdy stracili niemal wszystko.
W gospodarstwie, które prowadzą razem z rodzicami, doszło do nieszczęścia. Mija 2. rocznica pożaru obory we wsi Kizielany w powiecie sokólskim. Zaczął się na poddaszu budynku, gdzie składowane były bele siana oraz słoma.
Strażacy rozpoczęli interwencję ok. 3 w nocy. Gdy dojechali na miejsce, okazało się, że obora jest objęta ogniem w niemal 80 proc. Rozpoczęła się akcja ratunkowa, jednak nie wszystkie zwierzęta udało się uratować. Niektóre zdechły w okrutnych okolicznościach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wewnątrz znajdowało się około 150 sztuk bydła, około 115 spaliło się, uratowano 24 sztuki — relacjonował rzecznik Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP, którego cytował "Super Express".
W akcji gaśniczej, w której finalnie brało udział aż 13 zastępów strażaków, nie ucierpiał żaden człowiek. Mimo to straty były znaczące, a Justyna i Mateusz z "Rolnicy. Podlasie" nie wiedzieli, czy uda im się odbudować gospodarstwo.
Mogli liczyć na pomoc sąsiadów i innych mieszkańców, którzy zaczęli zbierać fundusze w zbiórce. Dzięki temu pomogli rolnikom od nowa stworzyć to, co przez lata budowali ich rodzice (w przypadku Justyny — teściowie). Sami zainteresowani nie ukrywali, że dramat scementował ich związek.
Tyle kłód pod nogi i jeszcze jesteśmy razem, więc nic nas nie rozłączy — mówili.
Gwiazdy "Rolnicy. Podlasie" są krytykowane
Bohaterowie należą do najbardziej lubianych bohaterów "Rolnicy. Podlasie". To, jak opiekują się zwierzętami i polem, nie budzi żadnych zastrzeżeń i negatywnych komentarzy.
Dużo gorzej w tej kwestii wypadają Andrzej z Plutycz oraz małżeństwo ze wsi Ciemnoszyje, którym ostatnio wytknięto mało higieniczny sposób, w jaki karmią krowy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.