Justyna Steczkowska po ubiegłorocznej porażce w preselekcjach (przegrała o punkt z Luną) tym razem znów zamierza dać z siebie wszystko. Od kilku tygodni trenuje do występu, który zaprezentuje widzom 14 lutego podczas finału transmitowanego na żywo w TVP.
52-latka nie ukrywa, że częste treningi są dla niej uciążliwe, bo nie ma dużych zdolności tanecznych. Chce jednak, by jej show było wyjątkowe i nie ograniczało się do stania na scenie i śpiewania przy mikrofonie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdradziła, że szykuje nie tylko skomplikowaną choreografię (razem z nią będą tańczyć mężczyźni w szpilkach), ale także brawurowy popis kaskaderski. W tym celu odbyła już pierwsze konsultacje. Realizatorzy ostrzegli ją przed niebezpieczeństwem, jednak to wcale jej nie zraziło.
Najpierw pytałam się telewizji, czy mogę. Okazało się, że ze względu na moją niedużą wagę można. Potem okazało się, że są sztangi, więc też można, nie trzeba było dodatkowych elementów dokładać. Trzeba było tylko umówić się z kaskaderami, wszystko posprawdzać, bezpieczeństwo, to i tamto. Co prawda nie polecali mi tego bez zabezpieczeń, ja powiedziałam, że z zabezpieczeniami to wygląda beznadziejnie. Ryzyko musi być, jak chce się pić szampana — oznajmiła w wywiadzie dla Eurowizja.org.
Preselekcje do Eurowizji. Steczkowska ma nowego konkurenta
Justyna Steczkowska zwróciła uwagę, że jej utwór pt. "Gaja" jest wymagający wokalnie i technicznie, ponieważ nie ma prawie żadnych przerw, by mogła złapać dłuższy oddech. O tym, czy uda jej się zachwycić widzów, będzie można przekonać się 14 lutego o 20:45.
Kilka dni temu TVP poinformowała, że do preselekcyjnej stawki dołączył kolejny kandydat. To Teo Tomczuk, polsko-norweski piosenkarz znany z udziału w "Mam talent". Jak sądzicie, najbardziej doświadczonej wokalistce tym razem uda się wygrać?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.