Sylwia Bomba odwiedziła nasze studio, by opowiedzieć o swojej nowej książce na temat insulinooporności. Bohaterka programu "Gogglebox" podczas rozmowy nie ukrywała, że stwierdzenie u niej tego zaburzenia kompletnie zmieniło jej życie i dzięki temu mogła w końcu zawalczyć o wymarzoną sylwetkę. Całą rozmowę z Sylwią znajdziecie na dole tego artykułu.
Zobacz także: Zalia o kosztach studiowania w Londynie. Podała przykład
Podczas rozmowy nie mogliśmy nie zapytać Bomby o jej ukochaną 7-letnią córeczkę Tosię, która jest ulubienicą wielu internautów śledzących w internecie profile influencerki. Tosia często występuje na filmikach sławnej mamy, co budzi dużo emocji w widzach - internauci zarzucają Bombie, że zarabia na dziecku. Jak Sylwia reaguje na te komentarze?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trochę mnie bolą, trochę są mi obojętne. Myślę, że tak naprawdę każdy rodzic w swoim własnym sumieniu powinien wiedzieć, co jest najlepsze dla jego dziecka. Ja wiele razy odpowiadałam szczerze na pytanie: "Czy uważasz, że to dobrze, że pokazujesz Tosię w internecie?". I ja tu odpowiadam szczerze - nie wiem. Może będzie tak, że za parę lat ona dzięki temu zdobędzie coś, co zagwarantuje jej bardzo dobre życie, a może będzie tak, że w wieku 18 lat - wzorem amerykańskich nastolatków - wyśle mi pozew. Czas pokaże, póki co robię to intuicyjnie i nigdy jej do niczego nie zmuszam - powiedziała nam Sylwia.
Partnerka Grzegorza Collinsa przyznała jednocześnie, że dzięki obecności Tosi w materiałach na jej social mediach, córka zarabia własne pieniądze i już w wieku 7 lat jest zabezpieczona i nie musi martwić się o pieniądze na studia.
Mam już odłożone pieniądze na studia Tosi. I powiem coś, za co pewnie dostanę baty, ale te pieniądze w większości Tosia zarobiła sama. Jeżeli moja córka bierze udział w jakiejś reklamie, to ja uwzględniam jej gażę i te pieniądze które tam zarabia, odkładam na jej konto. (...) Konto założyłem jej już, jak się urodziła. Miałam postanowienie, że będę jej wpłacać co miesiąc jakąś kwotę. Potem, gdy umarł jej tata, to tą kwotą stała się renta po tacie oraz 800+, które również tam wpływa. Ja z tych pieniędzy nie korzystam, póki nie muszę. Tosia miała chyba 2 lata i 8 miesięcy, jak wzięła pierwszy udział w reklamie proszku do prania i te pieniędze z tej reklamy wpłynęły na jej konto. Ja nie widzę w tym nic złego - dodała Bomba.
Sylwia przyznała też, że system, który opracowała związany z pieniędzmi Tosi, jest dla niej wysoce satysfakcjonujący.
Dobrze mi z tym, że Tosia jest zabezpieczona. Jestem samotną mamą, Tosia nie ma taty. Nie będę więc mogła pewnego dnia pójść do jej taty i powiedzieć, żeby dorzucił mi się do studiów, bo Tosia chce uczyć się w Londynie albo w Warszawie. Moje myślenie od momentu, kiedy jestem z nią sama i odpowiedzialność za jej życie i ukształtowanie jej jako człowieka spoczywa na mnie, to podeszłam do tego bardzo, bardzo poważnie. I czuję się bezpiecznie, że nawet jeśli cokolwiek mi się stanie, to mam też bardzo wysokie ubezpieczenie. Gdybym miała wypadek samochodowy, to Tosi wypłacają ogromną kwotę na życie, bo nie ma taty który może się nią zaopiekować. Musiałam więc o nią zadbać na każdą okoliczność - dodała.
A jak Sylwia uczy córkę szacunku do pieniędzy? I czy mała Tosia już w ogóle zdaje sobie sprawę, że jej mama jest bogata? Na te pytania odpowiedzi również znajdziecie w naszym materiale wideo.
Zobaczcie też cały wywiad z Sylwią Bombą:
Zobacz także: "Pierwszego dnia popełniłam mnóstwo błędów". Ostrowska o nowej roli jako jurorka "The Voice Senior"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.