Aneta Zając urodziła wcześniaki. "Emocje cały czas są żywe"
Aneta Zając była gościem programu "Pytanie na śniadanie", gdzie opowiedziała o przedwczesnym porodzie swoich synów. Aktorka nie ukrywa, że emocje związane z tamtym wydarzeniem towarzyszą jej do dziś, choć minęło od nich już kilkanaście lat.
17 listopada 2025 roku obchodzimy w Polsce dzień wcześniaka. Z tej okazji do "Pytania na śniadanie" zaproszono Anetę Zając, która w 2011 roku przedwcześnie urodziła swoich synów na kilka tygodni przed spodziewanym porodem. W rozmowie z prowadzącymi opowiedziała, że zapowiedziano jej, iż dzieci mogą przyjść na świat wcześniej.
Usłyszałam o tym, jak się dowiedziałam, że to będą bliźniaki, bo z reguły ciąża bliźniacza jest równoznaczna z tym, że rozwiązanie jest troszeczkę wcześniej, natomiast nie spodziewałam się, że to będzie aż tak wcześnie. Jak już się dowiedziałam, że to jest ten czas, w tym momencie, to się wydarzy, to towarzyszyły mi przeróżne emocje od strachu oczywiście, lęku, co to się wydarzy, bo jest za wcześnie, poprzez taką ciekawość i trochę oczekiwanie na to, że będę mogła ich poznać już troszeczkę wcześniej. Chyba sobie do końca też nie zdawałam sprawy z tego, jakie konsekwencje niesie za sobą taki przedwczesny poród - opowiadała Aneta Zając.
Najazd turystów na Mierzeję Wiślaną. "Zainteresowanie większe niż w minionych sezonach"
Aneta Zając o porodzie wcześniaków
Aktorka nie ukrywa, że mimo upływu lat emocje związane z tym wydarzeniem wciąż jej towarzyszą.
Te emocje są cały czas żywe, nawet jak tutaj siedzę i słucham tej rozmowy, to naprawdę te wszystkie emocje i wspomnienia powracają. Ogólnie, jak rodzic wie, że spodziewa się dziecka i to dziecko przyjdzie na świat, to my znamy z filmów, z reklam bobaski, które są takie pulchniutkie, większe. Natomiast później, jak jest takie zderzenie z rzeczywistością i następuje ten przedwczesny poród, jak się widzi swoje dziecko, swoje dzieci w inkubatorach, które nie mają jeszcze tej wyściółki tłuszczowej, bo się urodziły za wcześnie. Jak są podłączone do tej całej aparatury i są o wiele mniejsze niż powinny być - kontynuowała.
"Ja mam na przykład, zostawiłam za chłopców na pamiątkę czapeczki. Ich pierwsze czapeczki, które nosili właśnie na oddziale intensywnej terapii noworodka w tych inkubatorkach. Te czapeczki były dla nich za duże, a one są naprawdę, tak jak już zobaczyłam, to one są maluśkie. Jak się widzi tę swoją kruszynkę w inkubatorze, która tak dzielnie walczy o życie, to te emocje cały czas są. Bardzo dziękujemy za te wsparcie" - dodała.
Synowie Anety Zając mają już 14 lat.