Doda nie zamierza spędzać jesiennych wieczorów w domu. Po rozstaniu wpadła w wir pracy, w środę uczestniczyła w nagraniach do kolejnej produkcji ze swoim udziałem. Być może była to współpraca z tiktokerem o pseudonimie "Łatwogang", z którym kilka godzin wcześniej pozowała do zdjęć.
W pewnym momencie musiała przerwać pracę i zabrać psa do weterynarza. Poddenerwowana piosenkarka zauważyła, że zaczął wymiotować krwią. O całym zdarzeniu poinformowała w sieci, jednak nie wszyscy byli na tyle wyrozumiali, by zrozumieć emocje, jakie wówczas jej towarzyszyły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do nich Doda postanowiła skierować specjalną odezwę. Zdradziła, że z psem łączy ja silna więź, której osoby mniej wrażliwe nie są w stanie sobie wyobrazić. Opowiedziała, że "Wolfie" chorował już wcześniej, a ona starała się, by wrócił do pełnego zdrowia.
Walczyłam o życie tego psa przez, ku**a, dwa miesiące, jak zachorował na śmiertelną chorobę. [...] Byłam z nim dzień w dzień. Latałam z nim po każdym szpitalu. Byliśmy we dwójkę zdani na siebie i wyszliśmy z tego. Jestem bardzo związana z "Wolfiem" i nie przeżyję, jak coś mu się stanie — wyznała na Instagramie.
Pozostaje mieć nadzieję, że specjalistom uda się poprawnie zdiagnozować jej ulubionego czworonoga i skutecznie go wyleczyć. O finale całej sprawy gwiazda z pewnością będzie informować.
Doda dobrze czuje się pośród zwierząt
Towarzystwo zwierząt dla Dody w ostatnich tygodniach może mieć podwójne znaczenie. Wokalistka zakończyła dwuletni związek z Dariuszem Pachutem, który zasugerował, że stało się tak z jej winy.
Sama zainteresowana w przeciwieństwie do byłego partnera nie sili się na komentarze, choć w przypadku wcześniejszych relacji z mężczyznami robiła zupełnie inaczej. Być może czuje się mniej samotna i bardziej spokojna właśnie ze względu na "Wolfiego".
Obecność zwierzęcia może korzystnie wpływać na jej samopoczucie. Nie dziwne więc, że nagła choroba psa spowodowała u niej duże emocje.